Wywiesili kartkę: "niedługo będzie po wszystkim". Sąsiedzi powinni przychodzić do nich z kwiatami

Katarzyna Grzelak
Kto mieszka w bloku, ten wie, z jakimi problemami się to wiąże. Nie raz pisałyśmy o najróżniejszych kartkach i notatkach, które sąsiedzi wywieszają na klatkach albo wrzucają do skrzynek pocztowych. Ale ta, która zawisła na drzwiach mieszkania pani Magdy, sprawiła, się wzruszyłam.
Taka notatka pojawiła się na drzwiach mieszkania, w którym odbywał się poród domowy Fot. Facebook/archiwum prywatne
Magda i Paweł to para z niemałym stażem. Mieli już dwie córeczki, gdy Magda zaszła w trzecią ciążę – na świecie miała pojawić się kolejna dziewczynka.

– Gdy zaszłam w trzecią ciążę, drugim najważniejszym pytaniem (zaraz po: "czy płód jest zdrowy?"), które zaczęłam sobie zadawać było: "gdzie i jak urodzić?". Po swoich wcześniejszych doświadczeniach wiedziałam, że chcę rodzić naturalnie, o ile nie zaistnieją żadne poważne wskazania do cc. Ale gdzie? – pisze mama na blogu MatkaSkaut.pl.

Ostatecznie Magda, po nienajlepszych doświadczeniach z porodami w szpitalu, zdecydowała urodzić w domu. Choć przyznaje, że na początku ten pomysł wydawał jej się niemożliwy do zrealizowania. – Im więcej czytałam, tym bardziej ten pomysł do mnie przemawiał. A dziś, siedzę pisząc te słowa w 40. tygodniu ciąży. W szafie mam pudło z naszykowanymi rzeczami, w zamrażarce składniki na "rosół porodowy", a w telefonie numer do "mojej" położnej. I całą sobą jestem przekonana, że poród w domu to najlepsza decyzja dla naszej rodziny – pisała jeszcze przed porodem.


Nerwowe oczekiwania
Córeczka nie spieszyła się na świat i gdy termin porodu minął, Magda zaczęła się stresować. Ostatecznie akcja zaczęła się kilkanaście dni po terminie. Właśnie wtedy na drzwiach ich mieszkania pojawiła się wzruszająca notatka. – W tym domy właśnie przychodzi na świat nasza córka. Wszystko jest w porządku, jesteśmy bezpieczni i zaopiekowani. Przepraszamy za hałasy, niedługo będzie po wszystkim – czytamy na kartce.
Poród domowy wymaga specjalnych przygotowań – także uprzedzenia sąsiadówFot. archiwum prywatne
Dlaczego postanowili uprzedzić sąsiadów? – Uznałam, że lepiej się zabezpieczyć przed wzywaniem policji albo pogotowia. Tym bardziej, że mamy starszych ludzi za sąsiadów, którzy pewnie byli cały dzień w domu i to wszystko słyszeli – tłumaczy Magda. A chyba każdy, nawet ten, kto czerpie wiedzę o porodach z amerykańskich filmów, wie, że bez krzyków się nie obyło.

Trzecia córka Magdy i Pawła przyszła na świat w domu, choć poród był długi i bolesny, a położna w pewnym momencie zapytała rodziców, czy nie chcą jednak pojechać do szpitala. Zakończył się szczęśliwie, a mama nie żałuje swojej decyzji. Piękną historią porodową podzieliła się z innymi przyszłymi mamami. Historią tym bardziej wzruszającą i inspirującą, że mówimy o porodzie domowym – w pełni fizjologicznym – po wcześniejszym cesarskim cięciu.

"Zrobiłabym to jeszcze raz"
– Ten poród nie był dla mnie przeżyciem mistycznym. Większą część porodu czułam się (pomimo nasilającego się bólu) dobrze, bezpiecznie, spokojnie. Wczuwałam się w swoje ciało i wiedziałam, czego potrzebuję, by bolało mniej i poród przebiegał płynnie. Problemy zaczęły się wraz z bólem bioder mniej więcej na 2 godziny przed końcem. (...) Ale pomimo tego, nie mam złych wspomnień z porodu, nie czuję się źle. Co więcej, gdybym mogła wrócić i zdecydować jeszcze raz, to podjęłabym taką samą decyzję – pisze Magda na swoim blogu.

– Następnego dnia po porodzie piekłam ciasto, przesadzałam z dziewczynami pomidory do doniczek na balkonie, zamiatałam przedpokój. I za każdym razem sobie myślałam: "byłabym teraz jeszcze w szpitalu". I tak bardzo się cieszyłam, że tam nie jestem. Że nie siedzę na sali z obcymi osobami, nie przychodzą do mnie położne i lekarze, co chwilę coś sprawdzając i pouczając mnie. Popołudniu tego samego dnia poszłam odebrać moją córkę ze żłobka. Tak po prostu. Dzień jak co dzień – dodaje.

A sąsiedzi? Nie zgłaszali żadnych zażaleń i nie skarżyli się na krzyki. Być może dzięki wzruszającej notatce, która zawisła na drzwiach, trzymali kciuki za rodziców i maleństwo.