
Popełniłam błąd
"Niedawno byłam z moim przedszkolakiem na rutynowej wizycie u lekarza. Jak to zwykle bywa, trzeba było rozebrać dziecko, więc zaczęłam robić to za nie, pomagając mu na każdym kroku. Kiedy w końcu lekarka zapytała: 'A to synek nie umie sam?', poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że tak naprawdę… to ja wyręczam go za bardzo.
Zawsze byłam przekonana, że to naturalne, że mama pomaga dziecku, zwłaszcza w kwestiach ubierania się czy rozbierania. W końcu mój syn ma dopiero kilka lat, a jego umiejętności manualne wciąż się rozwijają. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że moje ciągłe pomaganie może mu szkodzić.
To pytanie lekarki było dla mnie jak zimny prysznic. Jak to możliwe, że przez cały ten czas, zamiast stawiać na samodzielność, po prostu ułatwiałam sobie życie, wykonując za niego czynności, które mógłby spróbować zrobić sam?
Przecież to właśnie teraz, w wieku przedszkolnym, powinien uczyć się jak najwięcej. Wtedy zaczął we mnie kiełkować niepokój – może tak jak ja, wielu innych rodziców nadmiernie wyręcza swoje dzieci, które zaczynają mieć dwie lewe ręce.
Lekarka zwróciła mi uwagę, że warto dać synkowi przestrzeń do nauki, mimo że może to oznaczać więcej czasu poświęconego na codzienne czynności, które mogą być dla nas rodziców, uciążliwe. Zamiast więc wyręczać, warto wspierać, pozwalać dziecku na próby, nawet jeśli na początku wszystko robi nieporadnie.
Tak sobie myślę, że wiele osób może nie zdawać sobie sprawy z tego, jak łatwo można nieświadomie odbierać dziecku szansę na rozwój samodzielności. Często, w trosce o to, by maluch nie marnował czasu na rzeczy, które wydają się być proste, możemy zapominać, jak wielką wartość ma dawanie możliwości samodzielnego działania".