Proboszcz wie, co zrobić z pieniędzmi dzieci z pierwszej komunii. Notatka oburzyła rodziców

Redakcja MamaDu
Pan Jakub opublikował na swoim profilu na Facebooku zdjęcie szkolnego zeszytu. W środku wklejona jest kartka od katechety bądź księdza, a na niej notatka. Z pozoru niegroźne zdanie wywołało prawdziwą burzę. – To żądanie od dzieci pieniędzy jest bezczelne! – piszą pod postem oburzeni rodzice.
Notatka w szkolnym zeszycie fot. Facebook
Na widocznej na zdjęciu kartce rozpisano plan nabożeństw na Biały Tydzień, który obchodzą dzieci po I Komunii Świętej. W rubryce "środa" czytamy – "Dzieci przynoszą koperty misyjne z dowolną ofiarą z tego, co otrzymały z okazji I Komunii Świętej".

I właśnie to "zalecenie" najbardziej rozwścieczyło rodziców. – Złodziejstwo! – Wyłudzenie! – Mało im jeszcze kasy? Okradać dzieci z prezentów? – piszą pod postem komentujący.

Uderza szczególnie dość niefortunne sformułowanie, bo mówi się o "dowolnej ofierze", a jednak brzmi to jak polecenie. – Cenniki, jakie księża przedstawiają za wszelkie sakramenty (bo to już niewiele miejsc zostało, gdzie jest co łaska), terminale, żeby przypadkiem nikt się nie mógł brakiem gotówki wyłgać, datki na mszy, wpłaty od najwierniejszych... to jeszcze mało? To już jest poniżej krytyki, żądanie od dzieci pieniędzy. Bo to nie jest prośba i podanie pod refleksję, że jak ktoś chce, to może dać. To ustalenie terminu odbioru haraczu! – oburza się pani Małgorzata.


– Zmuszanie w ten sposób dzieci do datków jest bezczelne. Kościół wraca do średniowiecza, gdzie kupić można było odpust, płacąc za kopytka osiołka, co Świętą Rodzinę wiózł lub szczebel z drabiny, co się Jakubowi przyśniła – pisze pani Iwona.
Notatka w zeszycie jednego z uczniówfot. Facebook
"Dla dzieci w Afryce?"
Zachęcanie pierwszokomunijnych dzieci do składania datków to wieloletnia praktyka, obecna praktycznie we wszystkich parafiach w całej Polsce. Zwrócił na to uwagę pan Szymon. – Z tych drobnych ofiar, które składają dzieci pierwszokomunijne w całej Polsce, wiele dzieci w Afryce czy innych krajach misyjnych, nie będzie głodnych czy będzie mogło się uczyć. Jeśli ktoś nie rozumie i nie wie, o co chodzi, to niech nie tworzy i niech nie rozsyła głupot – napisał.

Na stronach internetowych wielu parafii można znaleźć informacje o akcji "Dzieci komunijne – dzieciom misji". – Każdy, kto chce być pomocnikiem Jezusa, w misyjnym dniu Białego Tygodnia przynosi kopertkę. Jest w niej własnoręcznie napisana modlitwa za dzieci z krajów misyjnych i ofiara pochodząca z części jego pierwszokomunijnego prezentu. Wszystkie ofiary trafiają na projekty Papieskiego Dzieła Misyjnego Dzieci. – czytamy m.in. na stronie diecezji kieleckiej.

Internauci nie dają jednak wiary temu, że pieniądze faktycznie trafiają do dzieci z misji. – Ja rozumiem, że dzieci w Afryce itp. itd., ale to chyba nie dzieci powinny oddawać z pieniędzy na komunię, co dostały, ewentualnie ich rodzice. Tylko czy ktoś kiedykolwiek się rozliczył z tych pieniędzy? – pyta jeden z komentujących.
– A może jednak te pieniążki idą na ukrywane rodziny księży, czy też na benzynę do ich meroli? Żenada. Powinniście się wstydzić. Sami zaróbcie pracą, a nie wyciąganiem od ludzi kasy, nieroby. W średniowieczu, kiedy popularna była ciemnota, kościół potrafił się sam utrzymać, a teraz? Sami do tego doprowadzili księża swoją pazernością – oburza się pan Adam.

Nauka empatii
Niektórzy rodzice podkreślają, że wcale nie potraktowali notatki jak "nakazu zapłaty" i widzą tu raczej próbę nauczenia dzieci, jak ważne jest dzielenie się z innymi.

– A przepraszam, co w tym złego? Praktycznie wszędzie tak jest. Składa się drobna ofiarę na potrzebujące dzieci z krajów trzeciego świata. No przepraszam, ale jak pomoc potrzebującym jest krytykowana, bo "Kościół na to zbiera", to chyba jest coś nie tak – pisze jeden z internautów.

To tylko my dorośli mamy taki tok myślenia. Dzieci odbierają to inaczej. Dla mojej córki to była forma podzielenia się z bednymi dzieciakami, które nie mają jedzenia i podstawowych rzeczy niezbędnych do życia. Ja jako dziecko komunijne chciałam oddać swój złoty łańcuszek, takie miałam serce. Naprawdę nie wiemy, co dalej dzieje się z tymi datkami, ale dzieci uczą się przez to współczucia dla innych – opisała swoją sytuację pani Monika.

A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Notatka oburza czy jednak jest nauką współczucia?