Co młodzież robi na religii, jeśli w ogóle na nią pójdzie? Chcą zmiany, nikt ich nie słucha
Co dzieje się na zajęciach religii, że dzieci coraz częściej nie chcą na nią chodzić? Kryzys religijny, rodzaj buntu czy przeniesienie poglądów rodziców? – Lekcje religii prawie w 90% również nie prowadzą do osobistego doświadczenia wiary – podkreślał w jednym z wywiadów o. Jan Charatyński, nieżyjący już profesor teologii i polski katecheta. Jakiej katechezy dzieci nie chcą, a o jakiej marzą. I czy zmiana jest w ogóle realna?
– Moja córka oświadczyła mi, że w przyszłym roku szkolnym nie będzie chodzić na religię. Jest w szóstej klasie. Próbowałam z nią rozmawiać, ale ona uparcie powtarza, że ksiądz zanudza i zabiera jej czas. Mówiła już mi tak w ubiegłym roku. Co robić? – mówi Beata w rozmowie z mamaDu.
Dzieci, jakkolwiek potrafią – buntem, odmową, uporem, ucieczką z lekcji – pokazują, że na lekcję religii chodzić nie chcą. Strata czasu, 45 minut nudzenia się, nieprzyjemny ksiądz – to najczęściej podawane powody. Po takich komunikatach rodzice rozpoczynają w domach gorące dyskusje na temat: „Czy religia jest potrzebna? Czy muszę chodzić na katechezę?”. Ważny temat, który wisi w powietrzu, ale nikt chyba nie ma odwagi i pomysłu by coś zmienić.
Wypiszę dziecko i po kłopocie to standardowe myślenie rodziców. Końca problemów to wcale nie oznacza. Zjawisko wypisywania się z religii w szkole staje się powszechne, nawet w małych miejscowościach. To chyba już rodzaj"mody". Przynajmniej kilka razy w roku temat "wypływa" w publicznych dyskusjach, ale też szybko cichnie. A gdyby zaistniała szansa zmiany, wywalczony nowy pomysł, co wtedy zostałoby przez dzieci i rodziców zaproponowane? Jakie pomysły w szkole mogłyby się sprawdzić?
Przeniesienie lekcji religii
– Najpoważniejsza zmiana, jaka nas czeka, i ona się już dzieje gdzieniegdzie, ale nie powszechnie, to jest, żeby katechezę, która prowadzi do wtajemniczenia chrześcijańskiego, wyrwać ze szkoły i przenieść ją z powrotem do środowiska wiary, jakim jest parafia - mówił bp Grzegorz Ryś.
To najczęstsza propozycja, o jakiej słyszałam. Kiedyś sale katechetyczne, mieszące się poza szkołą bardzo dobrze się sprawdzały i aż żal, że zostało to zmienione. – Wróćmy do tego – mówią często rodzice. Dodając – szkoła to nie kościół... Trudno się z tym nie zgodzić.
Zwrócenie uwagi, kto religii uczy
Największym problemem okazuje się to, kto religii uczy. Są księża, którzy zarazili dziecko grą na gitarze, poczuciem humoru, szczerością, uśmiechem, osobowością.
Niestety, wciąż słyszy się o sytuacjach, które nigdy nie powinny mieć miejsca. – Gdy moja mama wstawiła się na spotkaniu przedkomunijnym w koście za dziewczynką, którą szarpała katechetka, to na ambonie wygłoszono, że przepraszają katechetkę za zachowanie jednej z babć! – opowiada jedna z mam.
Dziś, kiedy w wielu szkołach uczą religii osoby świeckie, kto tak naprawdę odpowiada za to, w jaki sposób jest przekazywana wiedza o świecie?
Może cię zainteresować także: Kto kontroluje, co mówią dzieciom panie katechetki? "Kiedyś poroniłam i dziś modlę się do ulepionej laleczki"
Bywa też, że powodem rezygnacji z lekcji religii jest konflikt pomiędzy katechetą a klasą lub poszczególnymi uczniami. Nie zawsze prowadzący zajęcia religii, znajduje wspólny język z młodzieżą, potrafi zainteresować poruszanymi tematami. Kryzys pogłębia nadmierna surowość, stawianie wymagań, brak dialogu lub cierpliwości.
Więcej życia i zainteresowania
Dzieci nie chcą już męczącego schematu lekcji: data, lekcja, temat, chociaż na religii. To jakby zaprzeczało wszystkiemu. Przychodzą tu, aby wyrazić siebie, usłyszeć zdanie, które poruszy ich serca, czasem zwyczajnie pobyć wśród osób, które mają podobne wartości.
Mniejsze grupy
Mało liczne grupy stwarzają pewną intymność, dają przestrzeń do głębszych rozmów. Stwarza też szansę na wypowiedź każdej osobie.
W 2007 r. 72 procent Polaków deklarowało, że są za lekcjami religii w szkole (CBOS). Sześć lat później już tylko 51 proc (TNS). Za to aż 43 procent opowiadało się za przeniesieniem lekcji religii tam, gdzie odbywały się ponad 25 lat wcześniej – do parafii. W 2010 roku jedynie 46 proc. Polaków wysłałoby swoje dzieci na lekcje religii, 15 procent wolałoby etykę, a aż 32 pozostawiło wolny wybór swoim dzieciom.
Otwartość na rozmowy i brak sztywnych ram
Dzieci na lekcjach religii powinny mieć szansę dowiedzieć się, czym charakteryzują się inne religie, oglądać filmy, dzielić się obserwacjami, pytać, śpiewać, grać na gitarach, czerpać radość i zyskiwać zrozumienie.
Czyja to decyzja?
Zarówno rodzice, jak i dzieci powinni spokojnie i szczerze rozmawiać z dzieckiem. Warto ustalić, co konkretnie się dzieje, że uczeń na zajęcia nie lubi chodzić. Czasami rzeczywiście jest to przejaw buntu nastolatka lub przenoszenia niechęci do wiary z otoczenia. Czasami jest to symbol niezależności myślenia. Zawsze warto poznać i porozmawiać z katechetą na temat decyzji dziecka. Bardzo często taka rozmowa (dwóch lub trzech stron) wystarcza, by poznać źródło problemu.
Może cię zainteresować także: Etyka podbija serca uczniów. Pod warunkiem, że jest ciekawie prowadzona