Zdjęcie blizn matki i córki ma być przesłaniem. Kobieta opowiedziała o swojej walce

Katarzyna Grzelak
Przyjście na świat dziecka to bez wątpienia jeden z najważniejszych momentów w życiu każdej kobiety. Dla niektórych to najpiękniejszy moment, dla innych najbardziej bolesny, a dla kolejnych to początek ogromnej próby i walki o życie dziecka. Historię swojej walki opowiedziała Chelsea.
Chelsea i jej córeczka dumnie prezentują swoje blizny fot. Courtni Hays Photography
Chelsea Maschino z Illinois miała 18 lat, kiedy zaszła w ciążę. Choć dziecko nie było planowane, kobieta bardzo ucieszyła się na wieść, że zostanie mamą.

– Od momentu, w którym zrobiłam pierwszy test ciążowy i zobaczyłem te dwie małe niebieskie linie obok siebie, zalało mnie tak wiele przytłaczających emocji, zaczynając od paniki i łez, a kończąc na radości i śmiechu. Miałam 18 lat, dopiero co rozpoczęłam swoją pierwszą prawdziwą pracę i zacząłem naukę w college'u, ciąża z pewnością nie była czymś, co planowałam, ale od chwili, gdy zobaczyłam te dwie linie, wiedziałam, że to jest coś, za co należy dziękować – opisuje swoją historię na portalu Loves What Matters.


– Kiedy tylko dowiedziałam się o ciąży, umówiłam się na wizytę w pobliskim gabinecie ginekologczinym, żeby najszybciej jak to możliwe upewnić się, że wszystko jest w porządku. Byłam tą dziewczyną w ciąży, która ciągle panikuje, na wszelki wypadek łyka witaminy prenatalne, pilnuje tego, co je i sprawdza, jakie leki są dla niej bezpieczne. Robiłam wszystko, co mogłam, żeby moje dziecko było jak najbardziej zdrowe – dodaje Chelsea.

Lekarz nie zlecił dodatkowych badań
Ciąża przebiegała prawidłowo i wszystko wskazywało na to, że dziecko też rozwija się jak należy. Podczas badania USG w 16. tygodniu ciąży lekarzowi nie udało się dokładnie obejrzeć maleństwa, jednak ten się tym nie przejął. Młodym rodzicom powiedział, że dzidziuś jest po prostu “niezwykle aktywny” i trudno jest wszystko dokładnie zobaczyć. Ginekolog nie zlecił dokładniejszych badań. Jak się później okazało, była to zła decyzja.

– W następnych tygodniach poznaliśmy płeć – to miała być dziewczynka! Od razu zaczęliśmy wybierać imiona i w nadmiarze kupować wszystko, co było różowe i pokryte brokatem. Nigdy nie wyobrażaliśmy sobie, że coś może być nie tak z naszym uroczym dzieckiem, dopóki mój ginekolog nie wyjechał na wakacje i zostałam skierowana do innego lekarza – opowiada młoda mama.

Nowy ginekolog zapoznał się z kartą ciąży i wynikami badań Chelsea. Gdy zauważył, że badanie USG z 16. tygodnia jest niepełne, nakazał je powtórzyć. Kiedy wrócił z wynikami, rodzice już wiedzieli, że coś jest nie tak. – Powiedział nam, że widzi, że coś jest nie tak z rozwojem jej mózgu. Nie wiedział, co dokładnie jest źle, bo nie miał w tej dziedzinie kwalifikacji i wysłał nas tam, gdzie mogliśmy poznać odpowiedź, do Szpitala Dzecięcego w Riley – mówi Chelsea.
Mała Lily wiele tygodni spędziła na oddziale intensywnej terapiifot. archiwum prywatne Chelsea
Dramatyczna diagnoza
Podczas pobytu w szpitalu przyszła mama przeszła niezliczoną ilość badań – USG, badań krwi, echa płodu, KTG. W końcu u nienarodzonej jeszcze dziewczynki zdiagnozowano rozszczep kręgosłupa i zespół Arnolda-Chiariego typu II. – Usłyszałam, że może nigdy nie chodzić samodzielnie, że nie skorzysta sama z toalety, że jej mózg nie będzie normalnie funkcjonował – wspomina Chelsea.

Malutka Lily Belle przyszła na świat przez cesarskie cięcie 2 marca. Po porodzie mama i córka zostały rozdzielone, bo dziewczynka musiała jak najszybciej zostać przewieziona na oddział intensywnej terapii, a potem na operację kręgosłupa.

– Była najsiliniejszą i najodważniejszą osobą, jaką w życiu spotkałam, a miała zaledwie kilka godzin – podkreśla mama Lily Belle.

Po kilku tygodniach spędzonych na oddziale intensywnej opieki dla noworodków, u Lily doszło do wycieku płynu mózgowo-rdzeniowego, co groziło bezdechem sennym. Dziewczynka musiała przejść kolejną operację.
Mama i córka są już w domufot. Courtni Hays Photography
"Przezwyciężymy wszystkie przeszkody"
Po kilku kolejnych tygodniach, w czasie których Lily nadal nie opuściła szpitala, jej mama zauważyła, że dziewczynka macha nóżkami, a nawet porusza paluszkami u stóp. To dało rodzicom nadzieję, że ich córeczka w przyszłości będzie sama chodzić. Nigdy nie będzie jednak w pełni samodzielna.

Po powrocie z malutką do domu, mama zdecydowała się na wzruszającą sesję fotograficzną. Zdjęcie, na którym pokazuje swój brzuch, cały w rozstępach, z blizną po cesarskim cięciu i tuli do niego córeczkę, z wielką blizną po operacji kręgosłupa, ma przypominać jej, jak silna jest jej córka i ona sama.

– To zdjęcie ma pokazywać moment, w którym wiemy, że najtrudniejsze jest już za nami i że mamy siłę, aby przezwyciężyć wszystkie przeszkody. Ciało kobiety jest silne i piękne, zdolne do tworzenia cudów. Moja mała księżniczka ma rozszczep kręgosłupa, a ja noszę blizny po cesarskim cięciu i rozstępy (blizny bojowe), jak królowa – napisała Chelsea pod zdjęciem.
Źródło: Love What Matters