Jak możecie sadzać dziecko z przodu w samochodzie? Narażacie na niebezpieczeństwo jego życie

Emilia Przybył
Możemy się różnić w wielu kwestiach związanych z wychowaniem dzieci. Żywienie, metody wychowawcze, preferowane zabawki – poglądów na te tematy jest niemal tyle, ilu rodziców. Jest jednak sprawa, w której nie ma miejsca na odmienne zapatrywania – bezpieczeństwo dziecka w czasie jazdy samochodem.
Prawo autorskie: danieldupuis / 123RF Zdjęcie Seryjne
Z przodu może i wygonie, ale niebezpiecznie
Dziecko posadzone w foteliku na przednim siedzeniu samochodu – to niestety zaskakująco częsty widok na polskich ulicach. Takie umiejscowienie fotelika z maluchem daje kierowcy komfort siedzenia koło dziecka. A i maluch może na takim „dorosłym” miejscu chętniej zasiąść. Tyle tylko, że w razie wypadku samochodowego zmniejszamy szanse naszego dziecka na wyjście bez szwanku. Już samo otworzenie się poduszki powietrznej może stanowić niebezpieczeństwo dla dziecka!

Gdzie zatem sadzamy dziecko? Powszechna opinia mówi, że najbezpieczniejsze jest tylne siedzenie za siedzeniem kierowcy. To mit. Wprawdzie kierującym pojazd w razie wypadku kieruje odruch ratowania siebie, co zwiększa bezpieczeństwa pasażera siedzącego za kierowcą, jednak w przypadku wypadku rzadko kiedy ma to znaczenie. Są też jednak inne czynniki, które należy wziąć pod uwagę. Dziecko siedzące za kierowcą jest blisko innych uczestników ruchu, co zwiększa niebezpieczeństwo w razie wypadku. Najbezpieczniej jest zamontować fotelik na środkowym siedzeniu – tu jednak pojawia się problem – w większości modeli samochodów jest to po prostu niemożliwe. Według ekspertów nieco bezpieczniejsze może być umiejscowienie fotelika na tylnym siedzeniu pasażera. Za sadzaniem dziecka na przednim siedzeniu nie przemawia nic!


Widok dziecka w foteliku na przednim siedzeniu może irytować, jednak to jedynie czubek góry lodowej problemów związanych z zachowaniem bezpieczeństwa w podróży. A przecież chodzi tu o rzecz najważniejszą: bezpieczeństwo dziecka. Dlaczego tak się dzieje?
Fotelikowa nonszalancja
Brak fotelika – tak, wciąż zdarza się, że dziecko przewożone jest na kolanach, obok rodzica, „bo to tylko kilka kilometrów”. Pomijając już fakt, że to niezgodne z prawem, to po prostu niebezpieczne. Tu nie bez winy bywają przedstawiciele pokolenia współczesnych babć i dziadków. Sami dzieci wychowali bez fotelików, co często przekłada się na dość nonszalanckie podejście do tego urządzenia. Cóż, tu można tylko zaapelować do początkujących rodziców, by konieczności używania fotelika nigdy nie bagatelizowali.

Bo bywa też, że konieczność przewiezienia dziecka wyniknie nagle, gdy zasiedzimy się u znajomych, zacznie padać deszcz, czy coś innego nam się przydarzy. Wtedy poza pokusą przewiezienia dziecka „tych kilka kilometrów” bez fotelika może pojawić się opcja pożyczenia sprzętu po kuzynie – dla dużego dziecka, gdy jedziemy z niemowlakiem. Naprawę nie warto z takich „ułatwień” korzystać, nawet jeśli rezygnacja z jazdy samochodem utrudni nam podróż z i tak zmęczonym dzieckiem. Znowu: tu chodzi o bezpieczeństwo, czyli rzecz najważniejszą!

A jeśli już jest odpowiedni fotelik – źle zamontowany. Kampania „Ogólnopolskie Inspekcje Fotelików” wykazała, że aż 98 procent przypadków montażu fotelika wykazuje błędy. Owszem, foteliki bywają mało intuicyjne w obsłudze, ale powtórzmy – chodzi o bezpieczeństwo dzieci. Czy to nie jest warte, by pomęczyć sprzedawcę w sklepie, by pokazał nam prawidłowy montaż 15 razy, spędzić popołudnie z instrukcją obsługi, poćwiczyć montaż zanim przewieziemy dziecko?

Nieważne, czy lubisz. Fotelik musi być
Skąd się biorą pomysły, by przewozić dziecko bez fotelika? Lub wygodnie dla siebie montować je na przednim siedzeniu? Lub używać jakiegokolwiek fotelika, nie dostosowanego do wzrostu i wagi dziecka? Przyczyny mogą być dwie. Po pierwsze sami wychowaliśmy się bez fotelików. I jakoś nic nam się nie stało, prawda? Sama przez całe dzieciństwo podróżowałam na tylnym siedzeniu Fiata 125p mojego taty nie zapięta pasami, bo ten model na tylnych siedzeniach pasów nie posiadał. Miałam to szczęście, że tacie nie przytrafił się żaden wypadek. Bo gdyby taki miał miejsce brak fotelika i pasów bezpieczeństwa drastycznie zmniejsza szanse dziecka na przeżycie. Czy w związku z tym, że przed laty nie było wynalazku, który zwiększa bezpieczeństwo naszych dzieci, dzisiaj mamy z tego dobrodziejstwa rezygnować? Przecież to szaleństwo!

Po drugie nikt, absolutnie nikt, nie siada za kierownicą z myślą, że spowoduje wypadek samochodowy. „Przecież jestem dobrym kierowcą, jeżdżę bezpiecznie” – myślimy sobie. Po pierwsze, to, że myślisz, że jeździsz bezpiecznie nie musi znaczyć, że tak jest naprawdę. Przykre? Trudno, bezpieczeństwo dziecka jest ważniejsze niż czyjaś urażona duma. A nawet jeśli – każdy kierowca może mieć gorszy dzień, chwilę słabości czy nieuwagi. I są jeszcze inni uczestnicy ruchu – czy za ich bezpieczną jazdę też jesteśmy w stanie zaręczyć?

Fotelik kosztuje, jego montaż zabiera czas, niektóre dzieci nie lubią w nich siadać, montowanie go z tyłu nie jest nam na rękę. Czasem możemy ciężko sobie westchnąć taszcząc to urządzenie do samochodu. Ok, byle tylko go używać – odpowiedni dla naszego dziecka model, zamontowany w odpowiednim miejscu, prawidłowo. Tu chodzi przecież o życie dziecka – tu nie ma miejsca na różnice zdań i własne podejście do sprawy.