
Jedni twierdzą, że pogrzeb oswaja dzieci ze śmiercią, pokazując, że jest ona naturalną konsekwencją życia. Inni z kolei ostrzegają, że ceremonia pochówku, niełatwa przecież nawet dla dorosłych, może dziecko przytłoczyć, a nawet przestraszyć. Tydzień temu musiałam podjąć taką decyzję.
W ostatnich dniach moja rodzina mierzy się z bolesną stratą. Odeszła moja babcia, a więc również prababcia mojej córki. I choć nie były może mocno związane, to jednak córka zawsze była świadoma, że prababcia jest. Że zawsze, gdy zechce, przygotuje jej kopytka lub pyzy. Że pobawi się z nią laleczkami, które sama jej robiła z papieru, bibuły i ściereczek (są urocze). Że zawsze, gdy Zuzia będzie potrzebować, to prababcia się pojawi. Gdy więc prababcia zachorowała i codzienne życie w domu moich rodziców (a dziadków Zuzi) uległo znaczącej zmianie, niczego przed nią nie ukrywaliśmy. Mówiliśmy, że prababcia jest bardzo chora. Że nie czuje się dobrze. Że musimy o nią dbać i mieć nadzieję, że będzie dobrze. Ale zaznaczyliśmy też, że może nie być dobrze, że prababcia może odejść.
Rozmawianie z dzieckiem o śmierci
Temat śmierci w życiu dzieci pojawia się już w przedszkolu. Są to zwykle luźne pytania, niekiedy absurdalne, niekiedy zabawne, czasem głęboko poruszające i skłaniające nas, rodziców, do refleksji. U nas temat odchodzenia znów wrócił na tapet, gdy prababcię Zuzi zmogła choroba. Zuzia chciała rozmawiać, chciała zrozumieć - na tyle, na ile dla niespełna sześcioletniego dziecka tajemnica życia i śmierci jest osiągalna (dla mnie wciąż nie jest). I choć nie zarzucaliśmy jej szczegółami, a swoją żałobę staraliśmy się przeżywać w samotności (co wcale nie wiem, czy jest dobre), czuła, co się dzieje. Że w domu panuje smutek, zaduma, że jej mama milczy, babcia płacze, a dziadek chodzi smutny.
- Czy prababcia umarła? - zapytała w końcu moja córka. A my powiedzieliśmy jej prawdę. Przyjęła to ze spokojem, zapytała, czy możemy wypatrywać jej nocą wśród gwiazd na niebie (bardzo mnie to wzruszyło). Na pogrzeb nie zdecydowaliśmy się jej jednak zabrać. To była moja decyzja, ale mąż mnie w niej poparł.
Czy zabierać dziecko na pogrzeb
Cóż, sama po raz pierwszy byłam na pogrzebie, dopiero gdy zbliżałam się do trzydziestki. W mojej rodzinie do dziś panuje przekonanie, że "pogrzeby nie są dla dzieci". Dlatego rodzice nie zabierali mnie na nie, gdy byłam mała. I nawet potem, gdy dorastałam, nikt nie oczekiwał mojej obecności na tychże. Tak jakbym ciągle była "za młoda" na konfrontację ze śmiercią. Sama też się nie upierałam.
Pierwszy pogrzeb, na którym pojawiłam się świadomie i który głęboko przeżyłam, był pożegnaniem ojca mojej przyjaciółki. To była śmierć nagła i przedwczesna, przyjaciółka była pogrążona w rozpaczy, ja też byłam w szoku. I wtedy odkryłam, że pogrzeb ma dziwnie kojące właściwości. Podobnie poczułam się niedawno, gdy żegnaliśmy moją babcię. Ukojenie. Wspólnota w bólu, czyli zaprzeczenie samotności. Bliscy. To wszystko bardzo mi pomogło. Ba, podczas stypy byłam wręcz wzruszona, że w końcu spotkałam tak wiele kochanych osób, zawsze mi życzliwych. Zalała mnie fala miłości, wsparcia, ciepła. I wtedy pomyślałam: w sumie szkoda, że nie zabraliśmy Zuzi. Zdania na temat tego, czy zabierać dziecko na pogrzeb, są jednak podzielone.
Oswajanie dziecka ze śmiercią
Jedna teoria mówi, że dzieci trzeba oswajać z tym, że jesteśmy śmiertelni, i to już od najmłodszych lat. Że tylko w ten sposób otworzymy przed nimi drogę do akceptacji tego, że śmierć jest naturalną konsekwencją życia. Ta teoria zakłada klarowne rozmawianie z dziećmi o tym, czym jest śmierć, a także ich uczestnictwo w rytuale pożegnania. Jak tłumaczą ją eksperci? Otóż, dzieci i tak wiedzą, że coś się stało, nawet jeśli staramy się ukrywać swoje emocje i powtarzamy, że wszystko gra. Czują napięcie, widzą płacz, słyszą urwane rozmowy. I często wyobrażają sobie rzeczy dużo straszniejsze niż rzeczywistość. A to może sprzyjać lękom i poczuciu głębokiego niepokoju. Dlatego zabranie dzieci na pogrzeb może pomóc im zrozumieć, że śmierć jest czymś realnym, a nie tajemnicą dorosłych. Może pozwolić im pożegnać się z kimś, kto przecież był im bliski. No i - to być może najważniejsze - pokazuje, że smutek nie jest czymś zakazanym.
Wiele dzieci po latach pamięta pogrzeb jako spokojne, ważne wydarzenie. Nie dramat, tylko moment bycia razem - bo były obok mamy, taty, babci, dziadka. Bo ktoś trzymał je za rękę i spokojnie tłumaczył, co się dzieje.
Pogrzeby nie są dla dzieci
Jest też dokładnie odwrotna filozofia, która zakłada, że pogrzeb może wprowadzić dziecko w lęk, skonfundować, przynieść więcej pytań, niż odpowiedzi. Bo przecież pogrzeby najbliższych bywają trudne nawet dla dorosłych. A kilkulatek, pamiętajmy, nie zawsze rozumie, co widzi, może bardzo dosłownie odebrać obrazy, gesty i słowa. I nie ma jeszcze narzędzi, żeby poradzić sobie z cudzym bólem. Dla niektórych dzieci najbardziej zapamiętanym momentem staje się więc nie sama ceremonia, tylko rozpacz bliskich, krzyki, omdlenia, a nawet histeria dorosłych (bo i tak bywa). I wtedy pogrzeb nie jest „lekcją życia”, tylko czymś, co zostaje w głowie na długo — często w koszmarach, lękach, a nawet przenika do codzienności w różnych formach niepokoju.
Indywidualna decyzja rodziców
Ja wybrałam opcję "bezpieczną" - nie zabrałam córki na pogrzeb jej prababci, bo nie chciałam ryzykować. Bo może byłoby to dla niej zbyt wiele. Ale wcale nie wiem, czy podjęłam właściwą decyzję. Dziś będę zaś znów wypatrywać z Zuzią jej prababci w gwiazdach.
