mama z dziećmi na spacerze
Rodzicielstwo zwykle uczy pokory i zmienia perspektywę na wiele spraw. fot. HQFilmGarage/storyblocks.com

Rodzicielstwo potrafi przewrócić życie do góry nogami, ale w zamian uczy nas nowych, zaskakujących umiejętności. Dopiero mając dzieci, wielu z nas odkrywa, że prawdziwa organizacja i cierpliwość zaczynają się wtedy, gdy musimy nadążyć za kilkulatkami. To właśnie one pokazują nam, jak zwolnić i odpuścić.

REKLAMA

Rodzicielstwo weryfikuje wiele spraw

Od kiedy jestem mamą, lubię wspominać swoje poprzednie życie z lekkim przymrużeniem oka i odrobiną politowania. Tak, dobrze czytacie. Zawsze wydawało mi się, że jestem poukładana, dokładna, porządna i obowiązkowa.

A potem zostałam mamą i musiałam nauczyć się zarządzać chaosem w zupełnie inny sposób, z nowej perspektywy. Dopiero teraz mogę powiedzieć, że kiedyś tak naprawdę niewiele wiedziałam o organizacji, a prawdziwą mistrzynią logistyki i panowania nad sytuacją zostałam dopiero jako matka.

Rodzicielstwo weryfikuje wiele rzeczy, ale jeszcze więcej nas uczy – patrzenia na świat inaczej, empatii, podzielności uwagi i brania na siebie ogromu spraw, które z czasem rozwiązujemy niemal z palcem w nosie.

Kolejna rzecz, której nauczyłam się, zostając mamą, to sztuka odpuszczania i zwalniania. Paradoksalnie moje dzieci to wulkany energii, które mogłyby biegać po domu bez przerwy przez kilka godzin. A jednak to one pokazały mi, że w życiu nie liczą się awanse, pieniądze i codzienna gonitwa.

Kiedy pozwoliłam życiu toczyć się trochę bardziej w ich rytmie, okazało się, że wcale wszyscy dookoła nie pędzimy jak pięciolatek przez park. Wręcz przeciwnie – zwolniliśmy. Na spacerach zaczęliśmy mieć czas, by poprzyglądać się chmurom na niebie i biedronce chodzącej po płocie.

Czasem nie wiemy, że potrzebujemy zmiany

Najciekawsze jest to, że zupełnie nie czułam, że potrzebuję zwolnić. Gdy dzieci były małe, ciągle byłam gdzieś spóźniona: do szkoły, lekarza, na wizytę u logopedy. Odhaczałam obowiązki, pędziłam do kolejnych zadań, a wieczorem padałam na kanapie bez sił.

Kiedy moi synowie byli przedszkolakami, wzięłam dzień urlopu i po odebraniu ich z przedszkola poszliśmy spacerem na pobliski plac zabaw. Nie mieliśmy żadnych spraw do załatwienia, nigdzie nie musieliśmy się spieszyć. Szwendaliśmy się niespiesznie, obserwowaliśmy otoczenie, a kilkulatki zwracały moją uwagę na rzeczy, których w codziennym pędzie nawet nie dostrzegałam.

Brzmi to górnolotnie, ale tamtego popołudnia naprawdę pomyślałam, że mimo wiecznego pośpiechu i mimo tego, że moje dzieci są bardzo energiczne, paradoksalnie dopiero w rodzicielstwie nauczyłam się zwalniać i doceniać najprostsze, codzienne chwile.

Z jednej strony wszędzie ich pełno, ale z drugiej – kilkulatki często potrzebują więcej czasu. Widać to szczególnie w nauce samodzielności. Na początku potrzebują kilku minut, żeby zapiąć buty, posprzątać zabawki czy zanieść ubrania do kosza na pranie. Kiedy ich w tym nie wyręczamy, nie tylko inwestujemy w ich samodzielność – uczymy się też pokory i cierpliwości.

Dzieci uczą nas prostych prawd

I choć naprawdę nigdy nie chciałam zwalniać – a już na pewno nie wtedy, gdy znów byliśmy spóźnieni, a moje dziecko nagle przykucnęło, żeby obejrzeć mrówkę niosącą okruszek – to właśnie w takich chwilach zobaczyłam, jak bardzo zmieniło się moje podejście.

Nagle świat skurczył się do tej mrówki, okruszka i miękkiego światła między blokami. Do momentu, który mogłabym przegapić. Do momentu, w którym zrozumiałam, że "być na czas" i "być obecną" wcale nie muszą się ze sobą wykluczać.

Rodzicom często bije się brawo za to, że potrafią zrobić więcej w krótszym czasie – ale dzieci uczą nas czegoś odwrotnego. Pokazują, że dzień nie jest tylko po to, by odhaczać kolejne punkty na liście.

Rodzicielstwo nauczyło mnie, że obecność jest ważniejsza niż perfekcja. Dzieci nie potrzebują idealnie zaplanowanych instagramowych atrakcji – potrzebują nas na wyciągnięcie ręki, patrzących im w oczy, bez smartfona obok przez więcej niż 2 minuty.

Zwalnianie ma jeszcze jedną supermoc – buduje kompetencje: u dzieci i u nas. One uczą się samodzielności, my uczymy się cierpliwości. One trenują koncentrację, my uczymy się być tylko w jednym zadaniu naraz. One odpoczywają intuicyjnie – my musimy to sobie przypominać. Nie chodzi o to, by żyć w zwolnionym tempie non stop. Chodzi o to, by nie pędzić tam, gdzie warto się zatrzymać.

Czytaj także: