
Święta kojarzą się z pełnym domem, gwarem dzieci, zapachem mandarynek i niekończącym się biesiadowaniem przy stole. Ale w wielu rodzinach po rozwodzie wygląda to trochę inaczej. Czasem Wigilia jest cicha, a prezentów nie ma komu rozpakować. Coraz więcej rodziców żyje w modelu opieki naprzemiennej i musi podzielić święta tak, by każde z nich mogło spędzić z dziećmi choć kawałek tego wyjątkowego czasu.
W rodzinach patchworkowych, czy w ogóle po rozstaniu rodziców, ustalenia spotkań świątecznych często przypominają skomplikowaną logistykę. Wigilia u jednego rodzica, pierwszy dzień świąt u drugiego, czasem jeszcze dojazd do dziadków. Do tego podział prezentów – kto, co, komu i w którym domu?
Nie zawsze da się zrobić to tak, by wszyscy byli zadowoleni z zaproponowanego rozwiązania, ale jakoś trzeba to wszystko połączyć.
"To dziwne uczucie"
Dla wielu rodziców oznacza to spędzanie świąt bez dzieci, przynajmniej w części. Czasem cztery godziny, czasem pół Wigilii, czasem cały wieczór. – Wigilia bez dzieci to dziwne doświadczenie, ale tłumaczę sobie, że przecież wrócą – opowiada mama Kasia, mama 7- i 10-latka.
– Pierwszy raz spędziłam Wigilię sama dwa lata temu. Czułam pustkę, siedziałam przy stole, patrzyłam na ich nierozpakowane prezenty i miałam łzy w oczach. Wiedziałam, że u taty też mają rodzinę i że tak jest ok, ale mimo wszystko było mi źle. Teraz staram się to przeżywać inaczej. Na koniec wieczoru dzwonimy do siebie, pokazują mi prezenty, a następnego dnia mamy czas tylko dla siebie. Dzieci mówią, że mają podwójne święta i jest im z tym dobrze – dodaje Kasia.
Jej zdaniem najtrudniejsze było przestawienie się z myślenia, że Wigilia musi wyglądać tak samo jak kiedyś. Teraz wszystko jest inne. Jak sama mówi, życie wygląda inaczej, wiele się pozmieniało więc i święta są inne.
"Dzielimy święta na pół. Nie jest idealnie, ale inaczej się nie da"
Michał, tata 14-letniej córki mówi, że nauczył się traktować święta "elastycznie". Otwiera prezenty dzień później albo robi z córką wspólną kolację po powrocie. – To nadal są święta. Inne, ale nasze – wyjaśnia.
– Z byłą żoną ustaliliśmy, że co roku zamieniamy się Wigilią. Raz ja mam córkę u siebie, raz ona. Dzięki temu każdy z nas ma szansę przeżyć ten dzień naprawdę wyjątkowo. Jasne, że tęsknię, kiedy jej nie ma, ale wiem, że ona też ma prawo być z drugim rodzicem – opowiada dalej Michał.
Podwójne święta, ale wciąż jedna rodzina
Dla dzieci często to nawet wychodzi na plus. Podwójna Wigilia, dwie kolacje, dwa rodzaje serników, dwa komplety prezentów. Dorośli cierpią chyba bardziej, bo tęsknią, bo wspomnienia są trudne, bo czasem trzeba się pogodzić z ciszą przy świątecznym stole.
W wielu rodzinach patchworkowych święta stają się po prostu inne, nie gorsze. Łączą domy, kalendarze i nowe układanki rodzinne. Są dowodem na to, że rodzinę można budować na różny sposób i że dzieci mogą czuć się kochane wszędzie tam, gdzie są witane z otwartymi ramionami.
Zobacz także
