
Dwulatek, który zachowuje się w sposób odbiegający od norm, uważany jest za zbuntowanego. Tymczasem to nie zawsze musi być bunt w dosłownym znaczeniu. To jedne z pierwszych w życiu dziecka doświadczeń, w których próbuje odzyskać wpływ na własne życie i sprawdzić, gdzie kończą się granice jego niezależności.
Termin "bunt dwulatka" to bardzo duże uproszczenie. Brzmi trochę tak, jakby dziecko nagle zaczęło protestować, chciało zrobić na złość lub sprawdzać cierpliwość rodzica.
Coś więcej niż sam bunt
Tymczasem zachowania, które nazywamy buntem, mają dużo głębsze podłoże. To okres intensywnego rozwoju – emocjonalnego, językowego i poznawczego. Dziecko pierwszy raz w życiu czuje, że ma swoje potrzeby, ale nie potrafi ich jeszcze regulować, nazywać ani spokojnie komunikować.
Wszystko dzieje się tak szybko – dookoła jest tak dużo bodźców, a dwulatek dopiero zaczyna odkrywać, że jest odrębną osobą. Jego "nie" nie oznacza złośliwości. To bardziej informacja, że próbuje brać odpowiedzialność za siebie, mimo że jeszcze do końca nie wie jak to zrobić.
Jestem, to decyduję
Warto też pamiętać, że dziecko w tym wieku niemal w ogóle nie ma kontroli nad swoim światem. To rodzic decyduje, kiedy wstaje, co je, gdzie idzie, z kim się spotyka. I to zupełnie normalne i potrzebne. Każdy, nawet mały moment, w którym może o czymś zdecydować, jest dla niego bardzo ważny. Stąd upór przy wyborze łyżki, kurtki czy sposobu wejścia po schodach. To nie kaprys, to rodzące się pragnienie bycia sprawczym.
Krzyk, płacz, rzucanie się na ziemię
Każdy rodzic dwulatka zna doskonale takie zachowanie. Bardzo często jest to po prostu efekt przeciążenia. Gdy maluch nie potrafi poradzić sobie ze zbyt dużą ilością emocji, ciało odreagowuje. W dorosłym życiu też przecież spotykamy się z takimi reakcjami. U dziecka mechanizm jest ten sam, tylko sposób wyrażenia emocji jest bardziej bezpośredni.
Co może zrobić rodzic?
Przede wszystkim dostrzec, że to jest to także trudny moment także dla dziecka. Maluch naprawdę nie chce wywołać dramatu. On próbuje ułożyć sobie świat, którego jeszcze nie rozumie.
Pomocnym może okazać np. ograniczenie bodźców zewnętrznych, które w nadmiernym natężeniu mogą wywołać właśnie podobne reakcje.
Co ważne, kiedy już do takiej sytuacji dojdzie, warto pamiętać, że dziecko nie potrzebuje w tej chwili dyscypliny, a bardziej pomocy dorosłego w bezpiecznej regulacji emocji.
By zaspokoić trochę potrzebę sprawczości, warto dawać dziecku możliwość dokonywania wyborów. To nie musi być nic wielkiego. Możemy pytać o wybór koloru czapki, rodzaju miseczki czy warzyw do obiadu. Wtedy też ma większe poczucie, że świat nie jest mu stale narzucany.
Lekcja dla całej rodziny
Okres buntu dwulatka jest tak naprawdę czasem, w którym dziecko uczy się niezależności, a rodzic uczy się towarzyszenia mu w tej trudnej sztuce. To jakby spotkanie dwóch odrębnych światów, które dopiero uczą się siebie nawzajem.
I choć bywa momentami naprawdę trudno, to właśnie ten etap buduje podwaliny pod to, jak dziecko będzie radzić sobie z emocjami przez całe życie.
Bunt, który my widzimy jako krzyk i tupanie nóżkami, w rzeczywistości jest urzeczywistnieniem potrzeby bycia wysłuchanym i zrozumianym.
Zobacz także
