
Rodzice często tłumaczą, że dzieci nie chcą czytać, bo "ekran wygrywa z książką". Tymczasem nie zawsze chodzi o telefon. Dla wielu dzieci samo czytanie jest źródłem stresu, napięcia i lęku przed popełnieniem błędu. Nic dziwnego więc, że czytanie zamiast kojarzyć się z przyjemnością, zaczyna być odbierane jak kara.
Czytanie to jedna z najtrudniejszych czynności poznawczych, jakich uczy się dziecko. Wymaga łączenia wielu procesów naraz – odczytywania liter, składania ich w słowa, nadawania znaczenia zdaniom, kontrolowania uwagi, hamowania bodźców zewnętrznych. To ogromny wysiłek dla rozwijającego się układu nerwowego. A wszystko to dzieje się w momencie, gdy dziecko dopiero uczy się radzić sobie z emocjami.
Naturalna obrona przed trudnościami
Wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy, że źródłem niechęci do książek nie jest lenistwo dziecka, ale nadmierny stres, wywołany przez sam proces czytania. Szczególnie na początku jego przygody z książką. Dzieci boją się błędów, nawet tych najmniejszych. Wystarczy kilka sytuacji, w których usłyszały: "szybciej", "skup się", "źle", by czytanie nie kojarzyło im się najlepiej.
Usiądź w końcu i poczytaj
Nawet jeśli rodzic nie ma złej intencji (a jeśli chodzi o czytanie, raczej ma tylko dobre), dziecko odczuwa presję. A presja zabija przyjemność, zanim ta w ogóle zdąży się pojawić.
Czytanie wymaga też wyciszenia. Tymczasem – nie ma co ukrywać – współczesne dzieci są przestymulowane – hałas w szkole czy wszechobecne ekrany i bodźce zewnętrzne, to skuteczni wrogowie skupienia. Prośba "usiądź i poczytaj" bywa dla nich jak nagły hamulec. Ciało jest ciągle w trybie "działam", a my oczekujemy natychmiastowego spokoju. Kiedyś usłyszałam gdzieś takie dosadne porównanie, które zapadło mi w pamięć – to tak, jakby po wyjściu z wesołego miasteczka kazać nagle dziecku rozwiązywać zadania z matematyki.
Problemem bywa również dobór książek
Często chcemy też, by nasze dziecko robiło postępy, więc sięgamy po tytuły za trudne – długie zdania, mało ilustracji, trudne słownictwo. Dziecko nie nadąża, gubi sens, męczy się. A wiadomo, że kiedy coś jest niezrozumiałe, nie może być przyjemne. Dziecko przestaje widzieć w czytaniu przyjemność, a zaczyna widzieć trudność.
Do tego dochodzi szkolna rzeczywistość i obowiązek czytania lektur – taki sam jak zadania domowe czy sprawdziany. Dziecko uczy się, że czytanie książek to coś, co musi, a nie coś, co może. Tym samym lektura zyskuje status czegoś trudnego i obciążającego. Nie wspominając już o samym doborze tytułów, których język często bywa archaiczny, zwykle dla dziecka niezrozumiały.
Wiadomo, telefon jest łatwy, szybki i natychmiastowo wywołuje wrażenia. Jednak nie sam w sobie jest tu problemem. On jest tylko elementem tego zwariowanego, chaotycznego świata. Książka wymaga koncentracji, którą dziecku trudno jest czasem osiągnąć w świecie pełnym impulsów. Dodatkowo, gdy czytanie kojarzy się z napięciem czy presją, naturalną reakcją jest unikanie go.
Wszystko przed nami
Dobra wiadomość jest taka, że niechęć do czytania można odwrócić. Potrzeba tylko książek odpowiednio dopasowanych do możliwości dziecka oraz czytania dla przyjemności – nie tylko z obowiązku. W przypadku moich dzieci, idealnie sprawdziły się np. komiksy. Bo gdy znika presja, pojawia się ciekawość. A za nią dopiero prawdziwa miłość do książek.
Zobacz także
