Na zdjęciu tata z dzieckiem dyskutują o nowinkach technologicznych
Postęp technologiczny ciągnie za sobą także zmiany społeczne. To, co kiedyś było codziennością, dla dzisiejszej młodzieży jest niezrozumiałe. storyblock.com

Kiedyś to były czasy! Dzwoniło się z budki, internet piszczał przy łączeniu, a kasety trzeba było przewijać, zanim oddało się je do wypożyczalni. Niektóre z tych rzeczy dziś brzmią jak z innej epoki. Dla milenialsów to wspomnienia młodości, dla nastolatków – kompletnie niezrozumiała rzeczywistość.

REKLAMA

Były takie dni, gdy życie płynęło trochę wolniej. Internet piszczał, zanim się połączył, zdjęcia trzeba było wywoływać w zakładzie fotograficznym, a wiadomości zostawiało się na sekretarce. Nie wszystko było łatwe, ale wszystko miało swój rytm. Wtedy wystarczyło jedno hasło, by wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Dziś te same zdania brzmią jak cytaty z innej planety.

"Puść sygnał"

Znaczyło np. daj znać, że dotarłeś. Chodziło o to, żeby nie tracić opłat za połączenie. Wystarczało "dać sygnał" (nieodebrane połączenie), żeby druga osoba miała potwierdzenie. Niekiedy używało się całego kodu np. dwa sygnały=jestem na miejscu, a jeden=wychodzę z domu.

"Nie wchodź na internet, bo będę dzwonić"

Tak brzmiała domowa logistyka z czasów modemów. Internet i telefon współdzieliły jedną linię. Jeśli ktoś łączył się z siecią, rozmowy były niemożliwe. I wtedy zawsze rozlegał się ten charakterystyczny dźwięk.

"Zobacz w telegazecie, o której leci film"

Telegazeta – magiczne miejsce, w którym czekały programy telewizyjne, wyniki Lotto i pogoda. Zanim pojawiły się smartfony i aplikacje, telegazeta była prawdziwym oknem na świat.

"Przewiń kasetę albo przerzuć na stronę B"

Kto nie przewijał kaset ołówkiem, ten nie zna prawdziwego życia. Strona A i B to były dwie nierozłączne połówki muzycznego świata.

"Zostaw wiadomość 'na sekretarce'"

Nie było SMS-ów ani Messengera. Jeśli ktoś nie odbierał telefonu, nagrywało się głosową wiadomość "na sekretarce" i czekało, aż oddzwoni.

"Nie zapomnij przewinąć filmu przed oddaniem do wypożyczalni"

W epoce VHS to był gest kultury i dobrego wychowania, ale też troska o własne finanse. Wypożyczalnie kaset wideo miały nawet specjalne naklejki informujące o tym, że jak nie przewinie się kasety, może za to grozić kara.

"Zadzwonię do ciebie z budki"

Brzmi jak żart, ale to była codzienność. Telefon na żetony, potem na kartę magnetyczną. Kolejki pod budkami, rozmowy na mrozie – czasem przerwane po trzech minutach, bo skończyły się impulsy na karcie.

"Idź do pokoju nauczycielskiego po dziennik"

Papierowy dziennik był świętością. Kto miał go przynieść, czuł się jak wybraniec. Oceny wpisywało się piórem, nie w dzienniku elektronicznym.

"Muszę wywołać zdjęcia z wakacji"

Robiło się 24 albo 36 zdjęć na kliszy i czekało kilka dni, żeby zobaczyć, czy wyszły. Wtedy każde zdjęcie było na wagę złota – nawet te rozmazane, z czerwonymi oczami czy palcem w obiektywie.

"Idę do kafejki internetowej"

Brzmiało jak zaproszenie do innego świata. Ciemne pomieszczenie, niebieskie światło monitorów i rzędy komputerów, na których wysyłało się maile albo pisało na Gadu-Gadu.

Świat, który odszedł bez pożegnania

Dziś te zdania wywołują uśmiech i masę wspomnień. Pokolenie milenialsów dorastało w czasach, które zmieniały się z roku na rok – między kasetą a mp3, między budką telefoniczną a smartfonem. Nie uważacie, że młodość w czasach tak wielkiego skoku technologicznego to dopiero było coś?