Na zdjęciu mama przytula córeczkę
Poczucie bliskości to jedna z najważniejszych z potrzeb dziecka, a przytulanie to jeden ze sposobów jej zaspakajania. storyblock.com

W świecie bajek Disneya wszystko ma znaczenie – każdy gest, słowo, nawet najdrobniejszy ruch bohaterów. Ale jest jedna zasada, o której rzadko się mówi, a którą warto przenieść z bajkowego świata do prawdziwego życia. Prosta, niemal niezauważalna, a jednak potrafi sprawić, że dziecko czuje się kochane, bezpieczne i ważne.

REKLAMA

Psychologowie mówią, że w tej jednej regule kryje się bardzo ważna zasada uważnego rodzicielstwa. I choć narodziła się w świecie kreskówek, jej sens jest bardzo prawdziwy – dotyka emocji, bliskości i tego, jak okazujemy miłość każdego dnia.

Przytulanie to język miłości, który nie potrzebuje słów

"Maskotki" (osoby przebrane za najbardziej popularne postacie) z parków Disneya nigdy nie przerywają uścisku pierwsi. Czekają, aż to dziecko puści ich ramiona – nawet jeśli trwa to kilka minut. To drobiazg, ale kryje się w nim ogromna mądrość. Bo w tym momencie dziecko czuje, że jego emocje i potrzeby naprawdę się liczą.

W codziennym życiu często robimy inaczej. Przytulamy dziecko, ale po chwili odsuwamy się. "No już, bo zaraz się spóźnimy" – zwykle pada z naszych ust. Tymczasem dla dziecka te kilka dodatkowych sekund w ramionach rodzica może znaczyć więcej niż cały dzień wspólnych aktywności.

Dlaczego to takie ważne?

Przytulanie uruchamia w mózgu wydzielanie oksytocyny, zwanej hormonem bliskości. To właśnie ona odpowiada za poczucie bezpieczeństwa, spokoju i więzi. U dzieci, które często są przytulane, obserwuje się lepszą regulację emocji, mniejszy poziom stresu i silniejsze poczucie własnej wartości.

Zasada Disneya przypomina więc coś fundamentalnego – dziecko potrzebuje tyle bliskości, ile samo uzna za potrzebne. Nie zawsze będzie to długo, czasem kilka sekund, a czasem cała minuta wtulenia się w ramiona mamy czy taty. To ono najlepiej wie, kiedy czuje się już "napełnione" miłością i może puścić.

Uścisk, który daje moc

Przytulenie to nie tylko gest czułości, to komunikat wysyłany do dziecka, że jest ono ważne i bezpieczne. Gdy rodzic nie przerywa uścisku pierwszy, pokazuje dziecku, że jest tu dla niego. Dziecko wie, że zawsze może liczyć na rodzica i ma w nim wsparcie.

W parkach Disneya "maskotki" są szkolone tak, by pozwolić dzieciom samym zakończyć przytulanie. Dziecko w ten sposób ładuje swoje emocjonalne baterie.

Jak wprowadzić "zasadę Disneya" do codzienności?

Wystarczy odrobina uważności. Kiedy dziecko przychodzi się przytulić, spróbuj na chwilę zapomnieć o wszystkim, co trzeba jeszcze zrobić. Po prostu zatrzymaj się. Nie myśl o zegarku, o kuchni, o niedokończonej pracy. Przyjmij ten uścisk w pełni – tak, jakby czas się na moment zatrzymał.

Nie odsuwaj się pierwsza i nie mów "już dobrze". Pozwól dziecku samemu zdecydować, kiedy będzie gotowe puścić. Obserwuj, jak jego ciało się rozluźnia, jak oddech staje się spokojniejszy. Czasem trwa to chwilę, czasem dłużej, ale zawsze dokładnie tyle, ile potrzeba. To moment, w którym dziecko czuje, że ma kontrolę nad tym, co czuje i jak długo chce być blisko. Wtedy właśnie rodzi się prawdziwa więź.

Bliskość, której nie da się zastąpić

W świecie, w którym wszystko dzieje się za szybko, "zasada Disneya" to prawdziwy manifest uważności. Warto pamiętać, że przytulanie to nie tylko fizyczny gest, ale też bardzo ważny element budowanie emocjonalnej bliskości i warto to pielęgnować.