Zamyślona kobieta siedzi w komunikacji miejskiej.
Podział obowiązków między rodzicami nie zawsze jest sprawiedliwy. To kobieta zwykle "ogarnia dzieci i dom" nawet wtedy, kiedy sama pracuje zawodowo. storyblock.com

Ona budzi dzieci, szykuje śniadanie, pakuje plecaki i szuka czapek. On w tym czasie po prostu… bierze prysznic i wychodzi. Choć oboje pracują zawodowo, rano to ona walczy o to, żeby wszyscy zdążyli na czas. Oto historia, która ma miejsce codzienne w tysiącach polskich domów.

REKLAMA

Ostatnio wysłuchałam historii pewnej kobiety. Opowieść ta zmusiła mnie do refleksji – pomyślałam sobie, że przecież w podobnej sytuacji jest wiele kobiet w Polsce. Posłuchajcie i dajcie znać, co o tym sądzicie.

Nie ma to jak mama

– Rano czuję się jak żołnierz na froncie – opowiada Kasia, mama dwóch chłopców w wieku 4 i 7 lat. – Zanim wszyscy wyjdą z domu, mam wrażenie, że zrobiłam już pół etatu. Budzę dzieci, szykuję im ubrania, pilnuję, żeby coś zjadły, nalewam mleko, szukam skarpetek i czapek, przypominam o plecakach i zajęciach dodatkowych. Co robi w tym czasie mój mąż? On po prostu szykuje się do pracy. Prysznic, kawa, perfumy, koszula i wychodzi.

Kasia przyznaje, że kiedyś myślała, że tak po prostu musi być. Z czasem jednak zaczęła zauważać, że wcale nie jest to normalne – zwłaszcza że oboje z mężem pracują na pełen etat. – Ja też się spieszę, też mam spotkania, terminy, obowiązki. Ale to ja jestem tą, która "ogarnia" cały poranek. On tylko siebie – mówi.

Poranki pełne chaosu

Poranki w wielu domach wyglądają podobnie – chaos, pośpiech, powtarzane dziesięć razy "ubierz się", "umyj zęby", "gdzie masz buty?". W tym czasie kobieta zazwyczaj działa jak koordynator wszystkich domowych procesów – gotuje, sprząta, przypomina, kontroluje. Mężczyzna – nawet jeśli jest zaangażowany w wychowanie dzieci – często funkcjonuje w zupełnie innej rzeczywistości.

– To nie jest tak, że on nic nie robi w domu, czy przy dzieciach – mówi Kasia. – Ale rano, gdy liczy się każda minuta, jego rytm dnia jest jakby osobny. A już do szału doprowadza mnie, kiedy wychodzi z łazienki i pyta: "czemu jeszcze nie jesteście gotowi?", a ja w tym czasie kończę ubierać młodszego, wycierać rozlane mleko i pakować śniadanie dla starszego.

Wiele kobiet przyznaje, że ten nierówny podział obowiązków to codzienność. Część z nich tłumaczy to przyzwyczajeniem, inne brakiem partnerstwa, a jeszcze inne – poczuciem, że "same zrobią szybciej i lepiej".

"On po prostu wychodzi"

Podobnie wygląda sytuacja, gdy uda się zaplanować rodzicom wspólne wyjście np. do kina – co przy małych dzieciach jest raczej rzadkością, ale się zdarza. Kasia mówi, że nawet wówczas to ona musi wszystko zorganizować – znaleźć opiekę, przygotować kolację dla dzieci, zostawić im ubrania na zmianę, wyjaśnić, gdzie co jest i o której mają pójść spać.

– A jego zadaniem jest po prostu ogarnąć siebie i wyjść. Czasem żartuję, że gdybyśmy mieli wyjście o 19:00, to on zaczyna się szykować o 18:45, a ja już o 16:00 jestem w trybie szykowania się – śmieje się gorzko.

Ta sytuacja – jak się okazuje – wcale nie jest wyjątkowa. Większość kobiet przyznaje, że to one planują, pilnują i myślą "za wszystkich". Niektórzy psychologowie nazywają to "mentalnym obciążeniem kobiet", czyli nie tyle fizyczną pracą, ile stałym planowaniem, przewidywaniem i kontrolowaniem domowych obowiązków.

Kobiety często biorą za dużo na siebie

Co ciekawe, część kobiet przyznaje, że w pewnym sensie same tworzą tę nierównowagę. – Wiem, że on by coś zrobił, ale ja wolę sama, bo wtedy mam pewność, że będzie dobrze, szybko i po mojemu – mówi Kasia. – A potem mam żal, że wszystko jest na mojej głowie.

To błędne koło, z którego trudno się wydostać. Kobieta przejmuje kontrolę, bo chce, żeby było sprawnie. Mężczyzna się wycofuje, bo widzi, że i tak nie zrobi "wystarczająco dobrze". Z czasem oboje zaczynają funkcjonować w schemacie, w którym jedno organizuje, a drugie tylko uczestniczy lub wykonuje polecenia.

Potrzebna zmiana

Kasia przyznaje, że dopiero niedawno zaczęła otwarcie mówić o tym, że potrzebuje wsparcia. – Nie chodzi o wielkie gesty. Chciałabym tylko, żeby czasem to on wstał wcześniej, zrobił śniadanie, pomógł dzieciom się ubrać. Albo żeby zaplanował nasze wyjście, znalazł opiekę, pomyślał o szczegółach. Wtedy naprawdę poczułabym, że jesteśmy w tym razem – mówi.

Niektóre pary próbują ustalić jasny podział obowiązków – kto w danym dniu zajmuje się porankiem, kto kolacją, kto pilnuje ubrań, a kto zakupów. Nie zawsze to działa od razu, ale rozmowa o tym, co naprawdę nas męczy i frustruje, to pierwszy krok do zmiany.

Bo prawda jest taka, że nawet najbardziej zaradne kobiety potrzebują partnerstwa – szczególnie w tych w drobnych, codziennych sprawach. Czasem to właśnie takie "drobnostki" decydują o tym jak będzie wyglądał dzień wszystkich domowników.