
W wieku zaledwie ośmiu lat Linus Piepmeyer z Brooklynu stał się lokalną sensacją. Z pomocą rodziców przekształcił stary automat po gumach do żucia w niezwykły projekt artystyczny, sprzedając własnoręcznie wykonane przypinki z motywami Nowego Jorku. Jego pomysł nie tylko uczy go wartości pracy i kreatywności, ale też buduje wspólnotę w sąsiedztwie Boerum Hill.
Król automatów vendingowych z Brooklynu
Linus Piepmeyer ma dopiero 8 lat, ale jego pomysłowości i determinacji mógłby pozazdrościć niejeden dorosły. W lipcu chłopiec z Boerum Hill postawił przed swoim domem automat vendingowy, w którym zamiast przekąsek sprzedaje... własnoręcznie zaprojektowane przypinki z motywami Nowego Jorku.
Jak przyznaje jego mama, 39-letnia Alison, wszystko zaczęło się od prostej lekcji o pieniądzach.
"Podczas jednej z rozmów pojawił się temat automatu z napojami i wydało mi się to namacalnym sposobem na pokazanie, jak kreatywne pomysły i ciężka praca mogą przynieść pieniądze" – powiedziała w rozmowie z "The Post".
Pomysł, który narodził się z lekcji o oszczędzaniu
Początkowo Linus był przekonany, że kupią automat na przekąski.
"Miałem nadzieję, że to będzie automat ze snackami, który moglibyśmy napełniać Cheetosami albo Twizzlerami" – śmiał się chłopiec.
Zamiast tego jego tata, 39-letni Zach, współzałożyciel platformy AI Magical, kupił na Amazonie stary dozownik po gumach i postawił go na chodniku przed domem. Tak zaczęła się niezwykła przygoda, która nauczyła Linusa nie tylko przedsiębiorczości, ale też cierpliwości i odpowiedzialności.
Od rysunku do przypinki – twórczy proces
Linus od zawsze lubił rysować i tworzyć komiksy. Gdy rodzice zaproponowali, by jego rysunki zamienić w przypinki, chłopiec podszedł do sprawy jak profesjonalista.
Najpierw projektuje wzory w Canvie – od klasycznych symboli Nowego Jorku, takich jak słynne żółte taksówki i kawałki pizzy, po gołębie i szczury. Potem rodzina drukuje je w lokalnej drukarni, wycina i zamienia w gotowe przypinki przy pomocy specjalnej maszyny.
Automat Linusa szybko stał się atrakcją w Boerum Hill. Przechodnie zatrzymują się, by kupić przypinkę za 50 centów, a sąsiedzi chwalą pomysłowość chłopca.
"To taki kreatywny pomysł, który budzi w człowieku tyle ciepłych i przyjemnych uczuć. To jak wzięcie dzieła sztuki i podzielenie się nim" – mówi Cathy Meier, arteterapeutka mieszkająca po drugiej stronie ulicy.
Niektórzy porównują jego projekt do zjawiska street artu – z tą różnicą, że tu każdy może zabrać kawałek sztuki do domu.
Rodzice Linusa podkreślają, że nie chodzi o zysk.
"To nie jest naprawdę opłacalny model biznesowy" – śmieje się Alison.
"Bardziej chodzi o dobrą zabawę, robienie czegoś ekscytującego dla społeczności i nauczanie naszych dzieci nowych umiejętności" – dodaje.
Linus dopiero się rozkręca
Projekt szybko ewoluował. Teraz w każdej kapsule znajduje się kod QR prowadzący do strony Inside Joke Apparel, gdzie można kupić koszulki z jego projektami. A to dopiero początek – Linus już planuje kolejną firmę.
"Zamierzam też założyć z przyjacielem firmę komiksową” – mówi z uśmiechem.
Zapytany, kim chce zostać w przyszłości, odpowiada bez namysłu: "Chcę zostać producentem gogli wirtualnej rzeczywistości. Wtedy będę mógł je dostać za darmo".
Źródło: nypost.com
