mama przytula dziecko
Dziś niektórzy są zdania, że diagnozy u dzieci to moda. fot. Artfamily/storyblocks.com

Czy dzisiejsze dzieci faktycznie mają wiele różnych zaburzeń, czy to efekt "mody na diagnozę"? W dobie łatwego dostępu do wiedzy o neuroatypowości i terapii rodzice balansują między świadomością a nadinterpretacją zachowań dzieci. Jak odróżnić rzeczywiste problemy od zwykłego dziecięcego zachowania?

REKLAMA

Współczesnym rodzicom równocześnie może być łatwiej i trudniej niż poprzednim pokoleniom. Dziś mamy już ogrom wiedzy o rozwoju i wychowaniu dzieci, możemy czerpać wiedzę właściwie całkowicie darmowo. Jest coraz szersza znajomość zaburzeń i neuroatypowości u najmłodszych i wiedza o tym, jakie dają objawy.

Czy wszystkie dzieci mają jakieś zaburzenia?

Dziś wiemy, jak szybciej reagować na różne zaburzenia i jak wspierać terapią neuroatypowość. Dzięki możliwości diagnozy (także osób dorosłych), rozumiemy, z czego wynikają różne nasze nietypowe zachowania i podobnie działa to u dzieci. Psycholodzy przecież już od dawna zauważają, że nie ma niegrzecznych dzieci, są tylko takie, których potrzeby są niezaopiekowane.

Z drugiej strony wiele osób dziś zauważa, że pojawił się niepokojący trend na diagnozowanie wszystkiego i później zasłanianie się diagnozą. Nawet niewielkie odchylenia od normy u dzieci są dziś dla dorosłych powodem do skierowania maluchów do specjalistów od zaburzeń i neuroatypowości.

Stąd dziś wysyp w szkołach i przedszkolach dzieci z orzeczeniami. O problemie napisała pewna użytkowniczka Threads o nicku ladydeer.tattoo [pisownia oryginalna – przyp. red.]: "Wiecie kto najbardziej irytuje mnie w dzisiejszych czasach? Rodzice, którzy zamiast pochylić się nad problemem dziecka, spędzić z nim trochę czasu i je wysłuchać, WKRĘCAJĄ MU ZABURZENIA. Wszystko po to, by zrzucić z siebie odpowiedzialność. Psychiatria wcale w tym nie pomaga. ZABURZENIA OPOZYCYJNO-BUNTOWNICZE? A co to ma być? Dzieci bywają niegrzeczne, tak jak dorośli niekulturalni. POZWÓLMY DZIECIOM BYĆ DZIEĆMI".

Terapia to nie "moda"

Słowa tej kobiety są o tyle błędne, że zaburzenia opozycyjno-buntownicze to coś więcej niż zwykłe "bycie niegrzecznym". W odpowiedzi na ten post pojawiło się wiele komentarzy osób, które nie zgadzają się z autorką.

Ktoś napisał: "Klasyczne 'nie znam się, a się wypowiem'. Kiedyś ludzie umierali, bo tak, potem się okazało, że umierali, bo mieli np. miażdżycę. Serio? To, że kiedyś nie było diagnoz, a podstawową metodą wychowawczą był pasek, nie oznacza, że dane problemy nie istniały. Diagnoza często daje 1. Zrozumienie problemu, 2. Narzędzia do walki z tym problemem.

I tu nie chodzi o to, żeby nie pozwalać dzieciom być dziećmi, ale jeśli masz np. zdrowego 10-latka, który na wszystko reaguje wybuchami złości i wszystko jest na nie – nawet Cię do końca nie wysłucha, ale już się drze, że czegoś nie zrobi, wpada w histerię i nie może się uspokoić, szuka ciągle powodu do kłótni, celowo dokucza, sprawia przykrość np. Młodszemu rodzeństwu czy kolegom itp. To nie jest to normalne zachowanie. Okresy buntu owszem, ale taki klasyczny, zdrowy bunt wygląda inaczej".

Warto pomyśleć o tym, że świat nie jest czarno-biały i nie ma tylko dzieci bez i z zaburzeniami. Że zazwyczaj lepiej sprawdzić objawy i dostać negatywną opinię specjalistów, niż męczyć się i usiłować znaleźć narzędzia do zrozumienia dziecka, których nam brakuje z powodu braku wiedzy.

Mamy narzędzia, więc korzystajmy z nich, wspierając dzieci

Wychowanie dzieci we współczesnym świecie to balans między świadomością a nadinterpretacją. Mamy dziś dostęp do ogromnej wiedzy i narzędzi diagnostycznych, które pozwalają lepiej rozumieć nasze dzieci i wspierać je w ich rozwoju. Dlaczego by więc rezygnować z tego?

Łatwo popaść w pułapkę nadmiernej diagnozy, traktując każde odstępstwo od normy jak powód do niepokoju, dlatego trzeba szukać równowagi. Kluczem jest rozsądek: obserwacja, wsparcie i empatia wobec potrzeb dziecka, przy jednoczesnym otwartym korzystaniu z wiedzy specjalistów, kiedy zachowanie wykracza poza typowe dla wieku granice.

Pozwólmy dzieciom być dziećmi, ale nie bójmy się sprawdzić, czy za trudnościami kryje się coś, co warto zrozumieć i wspierać. W ten sposób łączymy odpowiedzialność z miłością, a dzieci zyskują szansę na zdrowy rozwój i akceptację siebie w pełni.

Czytaj także: