
Wydawało się, że kult wyglądu odszedł w przeszłość wraz z latami 90., ale wciąż potrafi wrócić w zaskakującej formie. Konkursy piękności dla przedszkolaków pokazują, że nawet dziś małe dziewczynki uczymy, iż sukces zaczyna się od urody. To dorośli wciąż podtrzymują mit, że wygląd jest najważniejszy.
Wychowaliśmy się w kulcie piękna
Jestem dzieckiem lat 90. i moje pokolenie wychowało się w czasach kultu szczupłych modelek typu Cindy Crawford czy Claudia Schiffer. Jako dziewczynki zachwycałyśmy się Pamelą Anderson, potem słuchałyśmy, że Bridget Jones, która ważyła od 56 do 59 kg, była uznawana za grubą.
Milenialsi wychowali się w kulcie wyglądu, oglądając programy telewizyjne typu "Brzydula" czy "Od przedszkola do Opola", w których głównie liczył się wygląd, dzięki któremu odnosiło się sukcesy.
Można by było śmiało powiedzieć, że te czasy już za nami, a społeczny odbiór nawet takich konkursów jak Miss Polonia czy Miss Universe jest już jednak inny. Staramy się też uczyć dzieci, że przecież wszyscy jesteśmy różnorodni, a makijaż, bogato zdobiony strój czy w ogóle uroda nie są wyznacznikiem tego, jakimi jesteśmy ludźmi. Dziś wreszcie wygląd przestał być aż tak ważnym elementem sukcesu.
Konkurs Miss Piękności Przedszkola
Tymczasem w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, podobno światowej potędze, nadal prowadzi się konkursy rodem z lat 90. Ostatnio całkiem przypadkiem trafiłam w sieci na rolkę z profilu konkursu piękności z Karoliny Północnej. Pokazuje dziewczynki na wybiegu, które mają koło 5-6 lat.
Wymalowane jak laleczki, w balowych sukniach, wyglądające niczym lalki Barbie. Pomyślałam, że to spełnienie marzeń większości dziewczynek z mojego pokolenia, dla których plastikowa lalka była bóstwem i wszystkie dążyłyśmy do bycia tak idealnymi jak ona, choć nie było to właściwie możliwe.
Na filmie, który wyświetlił mi się na Instagramie, widać dziewczynki, które biorą udział w przedszkolnym konkursie Miss Elementary America. Kilkulatki są przejęte, a ta, która wygrała – płacze ze wzruszenia. Patrzę na to i muszę przyznać, że jestem przerażona. Bo wg mnie to budowanie w dzieciach poczucia, że ten wygląd jest jednak najważniejszy i pokazywania im, że tylko tyle wystarczy, by odnosić sukcesy.
Małe dziewczynki i tak mają czasami takie zapędy, ale współczesne modele wychowania starają się im pokazać, że wcale nie trzeba mieć urody idealnej od linijki, zrobionych włosów i makijażu w wieku 5 lat, by być uważana za piękną.
Kult plastikowego piękna? Winni dorośli
Dzieci, żeby były uważane za piękne, powinny być beztroskie, naturalne, móc się śmiać tak jak chcą i kiedy chcą. Mam poczucie, że tego typu konkursy nie tylko wkładają je w jakieś stereotypowe ramy, ale też zabierają im beztroskę. No i wydawało mi się, że to relikt lat 90., który dziś już jest rzadki, bo większość z nas wie, jaką ta konkursowa presja robi dzieciom krzywdę.
Zamiast uczyć je pewności siebie opartej na tym, co potrafią i jakie mają serce, uczą rywalizacji o to, kto ma ładniejszą sukienkę, kto lepiej się uśmiecha i komu udało się zrobić perfekcyjny piruet w pantofelkach na obcasie. Najgorsze jest to, że niby żyjemy w świadomym społeczeństwie, a jako dorośli wciąż przyzwalamy na takie rzeczy.
To przecież w tym przypadku dorośli uczą je, że wartość kobiety zaczyna się od wyglądu. I chociaż w naszej kulturze coraz częściej mówi się o ciałopozytywności, o różnorodności i samoakceptacji, to takie konkursy cofają nas o dekady. Czasem myślę, że największą odwagą współczesnych rodziców jest pozwolić dziecku być po prostu dzieckiem – nie małą miss, nie przyszłą influencerką, nie maluchem "ślicznym jak z reklamy".
Jeśli naprawdę chcemy wychować pokolenie dzieci, które będą szczęśliwe, a nie jedynie "piękne", musimy przestać nagradzać je za urodę i zacząć doceniać ich autentyczność.
