- Nie wiem, kiedy będę miała dzieci, ale bardzo chcę je mieć - mówi w rozmowie z Michałem Dobrołowiczem Miss Polski 2012 i Miss Supranational Poland, Katarzyna Krzeszowska. Rozmawiamy o tym, czy "Misski" myślą o macierzyństwie, o konkursach piękności dla dzieci oraz o pracy najpiękniejszej Polki w roli niani.
Michał Dobrołowicz: Miss Polski 2012 lubi dzieci. I głośno o tym mówi.
Katarzyna Krzeszowska: Lubię dzieci nie tylko jako Miss ale bardziej jako człowiek (śmiech). Z dziećmi mam często do czynienia, bo mam młodsze rodzeństwo: jedną siostrę młodszą o 14, a drugą o 11 lat. Brat też jest ode mnie młodszy - jestem najstarsza. Dzieci towarzyszą mi więc niemal cały czas.
Był taki moment, kiedy pracowałam też jako niania pewnej dziewczynki. Po tych doświadczeniach mogę powiedzieć, że dzieci mają w sobie pewną szczerość, a to nieczęste w dzisiejszych czasach, gdy ludzie są raczej interesowni. I moim zdaniem nie da się nie lubić dzieci, nie wyobrażam sobie tego.
Jaką była pani nianią?
Taką, jak siostrą! (śmiech) Jak wspomniałam, mam młodsze rodzeństwo i chciałam dać dziewczynce-jedynaczce poczucie, że ma starszą siostrę. Teraz to już właściwie młoda kobieta, bo ta dziewczynka chodzi już do gimnazjum. Do dzisiaj mamy ze sobą kontakt, jeśli coś jest nie tak i u mnie i u niej, to dzwonimy do siebie, odwiedzam ją, gdy ma urodziny. Mam nadzieję, że ten kontakt pozostanie na zawsze. Zawsze chciałam, żeby to była rodzinna relacja.
Czy Miss może mieć swoje dziecko czy jest to w jakiś sposób zabronione ze względu na formalne zasady konkursu, które wprost zakazują zostania mamą?
Na razie nie mogę swobodnie zostać mamą (śmiech). Po prostu kobieta, która startuje w takich wyborach trochę śmiesznie wyglądałaby w ciąży. Ale na świecie są konkursy dla najpiękniejszych mam. Ale bycie delegatką ogólnopolskich czy międzynarodowych wyborów najpiękniejszej wiążę się z licznymi wyjazdami. Taka osoba niestety nie może pozwolić sobie na dziecko, bo to jest przecież wielki obowiązek. Trzeba przy nim być, trzeba je wychowywać, trzeba dawać mu swój czas. Tak naprawdę Miss nie jest w stanie wychowywać dzieci. Ale gdy minie już ten okres startów w takich konkursach, to dlaczego nie?
W pani przypadku to pewnie dopiero za kilka lat...
Dlaczego? Myślę, że to nie jest rzecz do przewidzenia. Najpewniejsza rzeczą w życiu jest zmiana. Nie wiem, kiedy będę miała dzieci, ale bardzo chcę je mieć.
Wydaje mi się, że kandydatki do tytułu Miss często deklarują miłość do dzieci trochę na pokaz, trochę pod publiczkę. A w rzeczywistości są to puste słowa.
Poznałam bardzo wiele "Missek". Wiem, że są to kobiety, które robią mnóstwo ciekawych rzeczy. To są dziewczyny, które nierzadko mają 3, 4, 5 fakultetów, które kończą świetne studia, które wiedzą, co chcą osiągnąć w życiu. Wydaje mi się, że obraz Miss wpisuje się w bezinteresowną pomoc dzieciom, bo taka dziewczyna staje się sławna, media zaczynają się nią coraz bardziej interesować, ona może zrobić więcej. Więc dlaczego tego nie wykorzystać?
To działa przecież tylko na plus. Nie jestem w stanie wejść w głowę każdej kandydatki na Miss, ale moim zdaniem ich deklaracje dotyczące chęci pomocy dzieciom i miłości do nich są szczere.
W tym momencie do Katarzyny Krzeszowskiej podchodzi fotograf, który chce jej zrobić serię zdjęć. Nasz gość kulturalnie przeprasza, na minutę odchodzi, cierpliwie pozuje do fotografii i po kilkudziesięciu sekundach, jakby nigdy, wraca do wywiadu.
To chyba nie jest takie łatwe: oderwać się, uśmiechać, pozować przed obiektywem i potem po prostu wrócić i kontynuować rozmowę...
Wcale nie jest trudno. Uważam, że człowiek w każdej sytuacji wchodzi w pewne role. Tak jest też tutaj.
Jak pani czuje się w roli Miss? To trudna rola?
To jest pewna presja otoczenia. Trzeba zawsze dobrze wyglądać. Powiem szczerze, że nie jest to proste. Uważam, że kobieta, która jest Miss jest przykładem dla wszystkich kobiet, jak dbać o siebie, jak być piękną, jest symbolem. Miss może działać jak "kopniak" dla wielu kobiet, który zachęci je, żeby o siebie zadbały, żeby podpatrzyły pewne rzeczy, a w efekcie poczuły się dobrze.
Konkurs Miss to też dla mnie mieszanka różnych kultur. Każdy kraj ma swoje obyczaje, swoją kuchnię, swoją kulturę. Każda kobieta ma inne włosy, inną skórę, inny jej kolor, zupełnie inną mentalność. To jest bardzo inspirujące. To dla mnie niesamowita dawka doświadczenia i wiedzy o tym, co dzieje się na świecie.
Ile czasu zajmuje pani poranny makijaż?
To zależy, dokąd idę. Gdy idę do sklepu to w ogóle się nie maluję. Ale jak muszę wyjść na spotkanie tak jak dzisiaj to pół godziny poświęcam na makijaż, żeby ułożyć jakoś włosy i podmalować oko (śmiech).
Podobają się pani wybory małych miss i małego mistera?
Nie, ja myślę, że to jest za wcześnie. Do tego trzeba dojrzeć mentalnie. Zauważyłam, że wiele dziewczyn do konkursów piękności trafia trochę przypadkowo. Powody są różne. Czasem jest to świadomość własnego piękna, a czasami bieda niektórych dziewczyn. Ja na przykład nie wzięłabym udziału w konkursie, gdyby nie jedna osoba, która mnie do tego zachęciła. Jestem jej do dzisiaj bardzo wdzięczna. Dzięki temu przeżyłam wiele niesamowitych spotkań i podróży.
Czy pani zdaniem dzieci w ogóle powinny brać udział w konkursach piękności? Może te starsze?
Myślę, że dzieci powinniśmy zostawić dzieciom. Dzieciństwo to jest beztroski czas. Dzieci powinny wchodzić na drzewa, biegać po kamieniach w rzece, huśtać się na huśtawce, ewentualnie szaleć w parku. To jest czas dla nich. Uważam, że dzieci dzielą się na czyste i na szczęśliwe (śmiech). Ja byłam jednak tym szczęśliwym dzieckiem i z obdartymi kolanami wracałam do domu jako najszczęśliwsze dziecko na świecie.
Myślę, że żeby brać udział w takim konkursie trzeba mieć trochę doświadczenia, wiedzieć, gdzie się jest, mieć świadomość, z czym to się je i czy chce się w to pchać. Znam osoby, które nie odnajdują się w takim miejscu. Myślę, że jest to kwestia dojrzałości i wykorzystania momentu w życiu, wykorzystania szansy.
Pochodzę z małej miejscowości (Krynica Zdrój - przyp. MamaDu). W momencie, gdy dostałam szansę wzięcia udziału w konkursie piękności, przeżycia czegoś nowego było to dla mnie coś niezwykłego i ważnego. Uznałam, że trzeba wykorzystać szansę.
A kiedy właściwie zaczęła pani karierę Miss-modelki?
Potrzebowałam pieniędzy na studia i zaczęłam robić drobne zlecenia związane z modellingiem. Traktowałam to dorywczo i zarobkowo. Jak wspominałam, pracowałam jako niania. I właśnie kobieta, która zatrudniała mnie jako nianię zachęciła mnie do tego, żeby spróbować swoich sił. Myślę, że dzięki niej jestem tu, gdzie jestem teraz. Wtedy sama z siebie nie odważyłabym się wziąć udziału w takim konkursie. Na pewno dzięki temu wzrosło we mnie poczucie własnej siły. Ale traktuję to jako etap na drodze do przystanku docelowego.
A jaki jest ten przystanek docelowy?
Bycie szczęśliwą. A szczęście nie składa się tylko z prostych przyjemności.