smutna uczennica
Prawda jest taka, że już od kilku lat widzę, jak ta szkoła przygniata dzieci. fot. Pexels.com

"Za chwilę koniec wakacji. Gdy moja córka przyszła ostatnio do mnie i powiedziała, że 'boi się piątej klasy', w pierwszej chwili chciałam ją pocieszyć, że przecież dobrze się uczy i nie ma powodu do strachu. Ale potem spojrzałam na jej plan lekcji i poczułam to samo, co ona – lęk, przytłoczenie i złość, że dziecko w tym wieku dostaje na barki tyle, ile niejedna dorosła osoba" – napisała do nas Urszula.

REKLAMA

Strach, który pojawił się nagle

"Nie spodziewałam się, że moje dziecko przyjdzie do mnie z takim zdaniem. Zuzia zawsze była pogodna, wesoła, z lekkim dystansem do szkoły. Uczy się dobrze, choć nie jest typem kujona – wystarczy, że przysiądzie na chwilę, posłucha na lekcji i zazwyczaj ma czwórki lub piątki. Nigdy nie goniła za szóstkami, a jednak oceny miała przyzwoite.

Tym bardziej zaskoczyło mnie, kiedy spojrzała na mnie poważnie i wyszeptała: 'Mamo, bardzo się boję piątej klasy'.

Zbyt ciężki plecak – dosłownie i w przenośni

Prawda jest taka, że już od kilku lat widzę, jak ta szkoła przygniata dzieci. Program napchany po brzegi, sprawdzian za sprawdzianem, kartkówki, prace domowe, projekty.

Niby wszyscy mówią o 'nowoczesnej edukacji', a ja mam wrażenie, że to nadal system rodem z XIX wieku – tylko zamiast piórników mamy tablety, a zamiast kredy – rzutniki.

Patrzę na plan lekcji mojej córki i sama mam ochotę usiąść i się rozpłakać. Zajęcia kończą się o różnych dziwnych porach – raz o 13:00, innym razem o 16:00. Czasem jedno okienko, czasem dwa. Jak tu dziecko ma zachować rytm dnia, skoro wraca z plecakiem cięższym od siebie i jeszcze po ciemku?

Wrzesień w kiepskim nastroju

Zawsze lubiłam wrzesień – pachniał świeżymi zeszytami, nowym początkiem, jakimś entuzjazmem. Ale w tym roku jest inaczej. Od pierwszego dnia widzę w oczach córki strach, a w swoich – bezsilność. Bo nie umiem jej powiedzieć, że będzie lekko. Nie będzie. Sama czuję to przeciążenie, patrząc na rozpisany plan.

Wrzesień zamiast radości przynosi nam kiepski humor i poczucie, że zaczynamy maraton, w którym nikt nie pytał nas o zgodę.

Boję się razem z nią

To jest najtrudniejsze – że ten jej strach udziela się i mnie. Kiedy moje dziecko mówi: 'Nie dam rady', chciałabym być silna i powiedzieć: 'Dasz, przecież jesteś mądra'. Ale wiem, że nie chodzi o brak zdolności, tylko o system, który mieli dzieci, aż tracą oddech.

Boję się razem z nią. Boję się, że szkoła zabierze jej radość, ciekawość, chęć do nauki. Boję się, że w tym wszystkim zabraknie przestrzeni na dzieciństwo.

Czy naprawdę musi tak być? Czy naprawdę w piątej klasie dziecko ma chodzić ze spuszczoną głową, myśląc tylko o tym, jak przetrwać kolejny dzień? Mam wrażenie, że my – rodzice – zostaliśmy bezradnymi świadkami systemu, który zamiast wspierać, przytłacza.

A przecież to nie są tylko lekcje. To życie naszych dzieci. To ich emocje, lęki i noce spędzone nad książkami. To ich poczucie własnej wartości, które kształtuje się właśnie teraz.

I kiedy moja córka mówi: 'Nie dam rady' – ja wiem, że to nie ona zawiodła. To system zawodzi ją każdego dnia".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: