
"Przez tydzień codziennie zerkałam na telefon, czekając na wiadomość. A on milczał. Myślałam, że może zapomniał, że jest zbyt zajęty, żeby do mnie napisać – aż dowiedziałam się, dlaczego i teraz to ja nie mogę przestać o tym myśleć". Przeczytajcie list od naszej czytelniczki, Anety.
Tydzień głuchej ciszy...
"Kiedy wysyłałam go na kolonie, powiedziałam: 'Baw się dobrze, poznaj nowych kolegów, pływaj w morzu, rób zdjęcia i czasem zadzwoń, żebym wiedziała, że wszystko w porządku'. A on? Kiwał głową, jakby to było oczywiste.
W mojej głowie obraz był prosty – wieczorem dostaję krótką wiadomość, w weekend może się zdzwonimy, wymienimy parę zdań, a ja go zapytam: 'Co jadłeś na obiad?', 'Jak ci minął dzień?'.
Pierwszy dzień – cisza. Drugi – cisza. Trzeciego dnia 'pocieszałam się', że pewnie jest zajęty. Po tygodniu zaczęłam się martwić, czy wszystko w porządku. Wyobraźnia podsuwała mi dziesiątki scenariuszy. Żaden z nich nie był dobry.
Spotkanie po powrocie
Kiedy wreszcie mój syn wysiadł z autokaru, wystrzelił do mnie jak z procy. Opalony, rozczochrany, z oczami pełnymi energii. Był cały, zdrowy i szczęśliwy. Ale to pytanie i tak siedziało mi w głowie: 'Dlaczego się nie odezwałeś?'.
Ale powstrzymałam się. Nie chciałam psuć tego momentu. A on, jakby czytał w moich myślach, bo nagle sam zaczął mówić.
'Mamo… nie dzwoniłem, bo bałem się, że jak usłyszę twój głos, to zatęsknię i będę chciał wrócić. A było tak fajnie, że nie chciałem tego zepsuć'.
Stałam tam, z jego plecakiem w jednej ręce i całym tym zdaniem w drugiej. I nagle zrozumiałam, że ta cisza, którą odbierałam jako 'odcięcie się', była jego metodą radzenia sobie z tęsknotą.
Że milczał, bo chciał wytrwać.
To lekcja dla mnie
To była lekcja o tym, że dzieci też mają swoje strategie przetrwania. My, rodzice, często chcemy być obecni w każdej minucie ich życia – zwłaszcza gdy są daleko. Chcemy, żeby czuły naszą obecność, nawet przez telefon. Ale czasem to my potrzebujemy odpuścić i dać im przestrzeń.
Zrozumiałam, że dla niego te kolonie były czymś więcej niż wakacjami. Były pierwszym prawdziwym sprawdzianem samodzielności. Tą próbą, w której milczenie stało się jego tarczą – bo wiedział, że gdyby zadzwonił, zalałaby go fala tęsknoty. I wtedy być może nie dałby rady zostać.
A ja? Ja przez ten tydzień tęskniłam za nas obojga – za nim i za sobą w roli mamy, która codziennie wie, co u jej dziecka. Ale wiem, że to krok w dobrą stronę".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).
