plażowicze wypoczywają nad Bałtykiem w Świnoujściu
Kąpiel w Bałtyku może się skończyć zarażeniem groźną bakterią – ostrzega Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób. fot. Lukasz Solski/East News

Nie będą dobrze wspominać urlopu ci, którzy w lipcu wybrali się nad Bałtyk. Zamiast wygrzewać się na plaży, muszą się chronić przed chłodem i deszczem. Ale nie tylko kapryśna pogoda może zepsuć wypoczynek nad polskim morzem. Prawdziwym problemem stają się bakterie z rodzaju Vibrio. Są niebezpieczne, a w Bałtyku ich przybywa.

Daj napiwek autorowi

"No jakoś nie widać, że klimat nam się ociepla". Tak mogą narzekać turyści, którzy liczyli na to, że w tym roku lato znów przyniesie afrykańskie upały. Zamiast żaru z nieba leje się deszcz, a bardziej niż bikini na plaży przydaje się ciepła bluza. Ale ocieplenie klimatu można odczuć. Tylko nie w taki sposób, o jakim marzą fani opalania.

Wyjazd nad Bałtyk może być groźny. Bakterie w wodzie

Skutkiem zmian klimatu jest wzrost liczby zakażeń przecinkowcami. Według komunikatu Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) tych bakterii w Bałtyku i Morzu Północnym jest już tak dużo, że wody przybrzeżne tych akwenów są "obszarem ryzyka". 

Bakteria Vibrio vulnificus, występująca w Bałtyku, bywa nazywana "mięsożerną", ponieważ może powodować martwicze zapalenie powięzi – ciężką infekcję, która niszczy tkanki. Rozwija się głównie w ciepłej, słonej lub lekko słonej wodzie, dlatego ocieplenie Bałtyku sprzyja jej rozprzestrzenianiu.

Bakteria jest szczególnie groźna dla osób z osłabioną odpornością, chorobami wątroby, cukrzycą lub ranami kontaktującymi się z wodą morską. Może także prowadzić do zakażeń poprzez spożycie surowych owoców morza, zwłaszcza ostryg. Choć przypadki są rzadkie, mogą być śmiertelne, dlatego warto zachować ostrożność.

Infekcje spowodowane tymi bakteriami nie są jeszcze plagą i powodów do paniki nie ma. Jednak eksperci ECDC zauważają, że przypadków zachorowań jest obecnie ponad trzy razy więcej niż jeszcze 10 lat temu.

Bakterie z rodzaju vibrio, jak oficjalnie nazywa się przecinkowce, przybywa zwłaszcza w kurortach, gdzie temperatura wody w morzu sięga 20 stopni. W Polsce z takich ciepłych kąpielisk słyną miejscowości na zachodnim wybrzeżu, zwłaszcza Świnoujście.

Jak się nie zarazić?

Inwazja przecinkowców nie oznacza, że nie wolno wchodzić do morza. Kąpiel w Bałtyku powinny sobie jednak odpuścić osoby, które mają świeże skaleczenia, zadrapania czy rany po ukąszeniu owadów. 

Dotyczy to zwłaszcza małych dzieci, które mają słabą odporność. Słowem, jeśli maluch zaliczył upadek w drodze na plażę i ma rozbite kolano, to wejście do wody jest pomysłem słabym. A jeszcze gorszym – picie morskiej wody.

W Niemczech są już pierwsze ofiary

Jeśli przecinkowce dostaną się do organizmu, to dość szybko dają o sobie znać. Typowe objawy zakażenia tymi bakteriami to zaczerwienienie i obrzęki skóry wokół rany, które z czasem mogą zmienić się w pęcherze. Do tego dochodzi gorączka. 

Bakteriami vibrio można też zarazić się przez zjedzenie niedogotowanej ryby. W takim przypadku zatrucie objawia się wymiotami i biegunką. Kiedy pojawią się takie symptomy, to trzeba jak najszybciej iść do lekarza, bo skutki mogą być naprawdę groźne.

W Polsce, na szczęście, przecinkowce jeszcze nikomu poważnie nie zaszkodziły. Ale u naszych zachodnich sąsiadów zebrały już śmiertelne żniwo. Dwa lata temu po kąpieli w Bałtyku w jednym z niemieckich kurortów bakterią zaraził się 74-letni emeryt. Mężczyzna nie przeżył. A w 2019 roku z powodu zakażenia vibrio zmarły w Niemczech cztery osoby.

Źródło: eswinoujscie.pl

Czytaj także: