Wakacje z dzieckiem to inna liga. Nie udaję, że czeka mnie relaks
Wiem, że znów nie odpocznę. I dobrze mi z tym. fot. Pixabay.com

Nie mam złudzeń: nie będzie leżaka, ciszy ani kawy wypitej do końca. Będzie za to piasek w kanapce, drzemka w aucie i tysiąc "mamooo" na godzinę. Wakacje z dzieckiem to nie wypoczynek – to pełnoetatowy survival, tylko w innych okolicznościach przyrody.

REKLAMA

Leżak? Nie dla mnie. Ja mam ręcznik na piasku i budowlę z wiaderka

Nie mam złudzeń. Już któryś raz z rzędu pakuję walizki nie z myślą o odpoczynku, tylko z kalkulacją: ile koszulek na dzień, ile par majtek, co na wypadek gorączki i czy wzięłam absolutnie wszystko, co sprawi, że moje dziecko nie będzie się nudzić nawet przez pięć minut.

Pamiętam, jak było w zeszłym roku – moje wyobrażenia o porannej kawie na tarasie rozbiły się o rzeczywistość w postaci siedmiolatka, który już o szóstej rano "chciał iść na plażę" i nie zamierzał czekać ani minuty dłużej.

Wakacje to tylko zmiana krajobrazu, nie obowiązków

Histerie o telefon, zgubione klapki, zbyt słone frytki – czy to brzmi jak urlop? Z mojego doświadczenia wynika, że jedyna różnica między domem a wakacjami z dzieckiem to to, że pralka nie jest moja, a zamiast kuchni mam maleńki aneks.

Moje "odpoczywam" polega na tym, że przez chwilę nie myślę o pracy, ale za to całkowicie oddaję się roli osobistej animatorki, kucharki, kelnerki, sprzątaczki i ochroniarki przed słońcem i komarami. A mimo to – paradoksalnie – lubię to. To moje życie. Moje dziecko. Moje małe-wielkie lato.

Zeszłego lata spałam z nogą w plecaku i głową na dmuchanym kółku

Pamiętam bardzo dokładnie pewien wieczór. Mój synek nie chciał spać sam, więc wylądowaliśmy razem na niewygodnym łóżku w pensjonacie, w otoczeniu książeczek, wilgotnych ręczników i jakiegoś tajemniczego chrupka w prześcieradle.

Gdy w końcu zasnął, zorientowałam się, że leżę z nogą w jego plecaku, a pod głową mam dmuchane kółko. I wiesz co? Nawet mi się nie chciało tego poprawiać. W tamtym momencie byłam zbyt zmęczona i zbyt… szczęśliwa.

Wiem, że znów nie odpocznę. I dobrze mi z tym

W tym roku jadę z tą samą świadomością. Nie będzie SPA, nie będzie świętego spokoju, nie będzie dnia bez plamy z lodów i piasku we wszystkich możliwych miejscach.

Ale będzie też radość z samodzielnie zrobionego zamku, uśmiech dziecka zjeżdżającego do basenu, wieczorne przytulanie pod kocem, gdy "nagle zrobiło się zimno" i rozmowy o gwiazdach, które widzi pierwszy raz w życiu tak jasno.

I to jest właśnie to – nie luksus, nie cisza, nie bezruch. Tylko obecność. Nasze bycie razem.

Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: