Na zdjęciu Szpital im. Świętej Rodziny w Warszawie – tam położna miała stosować przemoc wobec rodzących
Traumatyczny poród w warszawskim szpitalu. Położna oskarżona o przemoc Fot. Adam Stepien / Agencja Wyborcza.pl

Poród, który miał być jednym z najważniejszych momentów w ich życiu, stał się źródłem traumy. Ewa i Ewelina, pacjentki warszawskiego Szpitala im. Świętej Rodziny, zdecydowały się opowiedzieć swoje historie. Oskarżają znaną położną – w artykule występującą pod zmienionym imieniem Hanna – o przemoc fizyczną i psychiczną.

REKLAMA

Traumatyczny poród w warszawskim szpitalu

Kobiety korzystały z płatnej, indywidualnej opieki. Tym większy był ich szok, gdy spotkały się z przemocą i brakiem empatii. Wszystkiego dowiadujemy się z reportażu Oliwii Gęsiarz dla OKO.press, która pisze o oskarżonej "położna gwiazd".

Kobiety mówią o brutalnych badaniach bez ich zgody, bez znieczulenia, stosowaniu manewru Kristellera i całkowitym ignorowaniu ich potrzeb.

Chwyt Kristellera wzbudza wiele kontrowersji ze względu na brak wystarczających dowodów na to, że jego stosowanie przynosi pozytywne skutki. Zdaniem Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego (PTG) nie jest zalecane stosowanie chwytu Kristellera we współczesnym położnictwie.

Jak relacjonuje Ewa, w reportażu Oliwii Gęsiarz, po porodzie straciła przytomność, a pomoc przyszła z opóźnieniem i w atmosferze chaosu. Obie kobiety mówią wprost, że były traktowane "jak przedmiot".

Na tym nie koniec. W tle historii pojawiają się także studentki położnictwa, które miały być poniżane przez tę samą położną.

Jedna z nich opowiedziała, jak została publicznie ośmieszona i obrażona podczas zajęć: "Zostałam wyśmiana, bo rzekomo za bardzo przejmuję się pacjentkami. Potem jeszcze to rozpowiadała innym".

Położna ze Szpitala im. Świętej Rodziny oskarżona o przemoc

Pacjentki próbowały dochodzić sprawiedliwości — pisały skargi do szpitala, Rzecznika Praw Pacjenta oraz izby pielęgniarskiej. Współpracowały również z Fundacją Rodzić po Ludzku.

Mimo że szpital deklaruje, iż położna nie odbiera już porodów, nie podał żadnych szczegółów, a kobiety ustaliły, że Hanna nadal pracuje w placówce, tylko w innym dziale.

Szpital nie przyznaje się do błędów. W odpowiedziach na skargi podkreśla, że dokumentacja medyczna nie wykazuje nieprawidłowości.

W ocenie pacjentek i dziennikarki to właśnie brak odzwierciedlenia rzeczywistych wydarzeń w dokumentach jest jedną z głównych bolączek systemu. "Czujemy się oszukane. Nikt nas nawet nie przeprosił" – mówią kobiety.

Reportaż rzuca światło nie tylko na dramat dwóch pacjentek, ale także na głębsze problemy polskiej opieki okołoporodowej: przeciążenie kadry, nieskuteczność systemu skarg i brak przejrzystości w działaniach placówek. W tym systemie – jak podkreślają bohaterki – "papier jest ważniejszy niż człowiek".

Czytaj także: