Klasa w szkole
Klasy podczas rekolekcji świecą pustkami. fot. Adam STASKIEWICZ/East News
Reklama.

Nieprzemyślana organizacja

"Wielki Czwartek i Wielki Piątek są wolne od zajęć – to już dwa dni do zorganizowania przez rodziców. Ale zanim do nich dojdziemy, szkoła funduje nam trzydniowe rekolekcje. Dzieci mają po jednej lekcji dziennie, a potem idą grupowo do kościoła. Wszystko wygląda pięknie… o ile twoje dziecko uczestniczy w religii.

Mój syn nie chodzi na religię i – co logiczne – nie bierze udziału w rekolekcjach. I co się z nim dzieje przez te kilka godzin? Siedzi w świetlicy. Przez trzy dni pod rząd. Patrzy się w sufit, zabija czas, bo nie ma co robić. Bo w czasie, gdy jego klasa idzie do kościoła, szkoła nie przewiduje dla niego żadnych sensownych zajęć. Ani edukacyjnych, ani wychowawczych, ani rozwojowych. Ot, po prostu jest przetrzymywany.

I niby jest opieka, niby wszystko zgodnie z zasadami, ale w praktyce – nikt się nie zastanowił, jak to wygląda z perspektywy takiego dziecka. Dla niego to sygnał, że nie ma zajęć, że to czas pusty, niepotrzebny. A dla mnie – kolejne trzy dni, które muszę wpasować w swój grafik zawodowy i rodzinny, wiedząc, że moje dziecko tak naprawdę w szkole niewiele zyskuje.

Rozumiem potrzebę duchowości i przestrzeni na religię – dla tych, którzy tego chcą. Ale czy nie można tego zorganizować poza lekcjami? Albo zapewnić wszystkim dzieciom – niezależnie od wyznania – godną, wartościową alternatywę? Mam wrażenie, że w imię tradycji zapomina się o zwykłej codzienności wielu rodzin.

Na grupie rodziców wrze. Wielu z nas musi kombinować z urlopami, opieką, zajęciami dodatkowymi, tylko po to, by przetrwać ten tydzień. A wystarczyłoby trochę dobrej woli i odrobina empatii ze strony szkoły. Czy naprawdę tak trudno zauważyć, że nie wszyscy pasują do jednego schematu? Kiedy szkoła przestanie wrzucać nas do tego samego wora?".

Chcesz dodać coś od siebie? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl
Czytaj także: