
"Ostatnio zauważyłam, że moja córka Ola praktycznie nie dostaje prac domowych. Niby wszystko jest na luzie, niby ma więcej czasu na zabawę, ale to wcale nie tak. Jak już zdarzy się czasem, że dostanie do domu pracę, czasami kompletnie nie wie, jak się za nią zabrać. A ja? Ja nie jestem nauczycielką! Mam swoje obowiązki, ale widać, że teraz muszę być pedagogiem i psychologiem jednocześnie. Na dodatek, jak już jakieś zadanie jest zadane, to w ogóle nie jest ono sprawdzane. Po co zatem w ogóle je zadają?!
Moje dziecko pyta o wszystko – a ja nie wiem, co odpowiedzieć
Moje dziecko codziennie wraca ze szkoły z setkami pytań, na które nie potrafię odpowiedzieć, bo nauczycielka nie wyjaśnia wszystkich zagadnień. Zamiast odpoczywać, zamiast spędzać czas z córką na zabawie, siedzę z nią nad książkami i tłumaczę jej rzeczy, których sama nie rozumiem. To nie jest normalne!
Zamiast odciążać dzieci i rodziców, nauczyciele dają nam dodatkową pracę. Jak można oczekiwać, że dziecko przyswoi materiał, skoro nie dostaje pomocy ani wsparcia na lekcjach, a potem nie ma nawet okazji do skorygowania swoich błędów? Ostatnio to ja muszę sięgać po podręczniki i notatki, żeby jakoś wytłumaczyć tematy, których Ola nie ogarnęła w szkole.
Szczerze? Jestem rozczarowana i naprawdę wściekła na ten system!
Nauczyciele powinni uczyć i sprawdzać, czy dzieci rozumieją materiał. Jeśli tego nie robią, to jak możemy oczekiwać, że nasze dzieci będą dobrze przygotowane? Jeśli nie zadają prac domowych, nie sprawdzają ich, to przecież nie zrobimy tego my! Zamiast poprawiać błędy i wyjaśniać niejasności, dzieci wracają do domu z tymi samymi problemami i wątpliwościami, które narastają z dnia na dzień. Gdzie tu miejsce na rozwój?
Mój 'wolny czas' wygląda obecnie tak, że muszę spędzać godziny na tłumaczeniu dziecku rzeczy, które powinny być wyjaśniane na lekcjach. I co, mam dalej to robić? Czemu to na mnie spada? To przecież nie moja rola. Kiedy nauczyciel nie zadaje prac domowych i nie sprawdza ich, to dzieci nie rozwijają się tak, jak powinny. W efekcie to ja – rodzic – mam być nauczycielem i poprawiać zaległości, które mogłyby zostać wyjaśnione w szkole.
Jestem na skraju wyczerpania, bo nie wiem, jak dalej sobie poradzę. Córka ma coraz więcej problemów z materiałem, a nauczycielka z grzeczności nawet nie raczy zająć się tym, by jej pomóc. Cała ta sytuacja to strzał w kolano, który zamienia edukację w chaos".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).