
Ostatnio w jednej z popularnych sieciówek usłyszałam rozmowę, która na długo utkwiła mi w głowie. Stałam w kolejce do przymierzalni, udało mi się wyrwać w sobotnie popołudnie do galerii, a mąż pojechał z naszym synkiem do teściów. Obok mnie pojawiła się mama z nastoletnią córką. Dziewczyna miała w ręku kurtkę – ale nie taką, jaką ja bym wybrała.
Była taka wielka, napompowana jak ponton, w nienaturalnym odcieniu seledynowego zielonego. Miała jakieś dziwne przeszycia, asymetryczny krój i wyglądała, jakby ktoś specjalnie uszył ją trzy rozmiary za dużą. Krótko mówiąc – moda nastolatków. Ja bym tego na siebie nie założyła, ale co ja tam wiem, dla nich jestem już "boomersem", chociaż mam dopiero 38 lat.
Dziewczyna rzuciła okiem na metkę i wzruszyła ramionami.
– Tylko 499 zł? To przecież nic.
Matka nawet nie drgnęła. Może była zmęczona, może już nie miała siły na tłumaczenie, a może po prostu uznała, że skoro ją stać, to nie ma sensu robić z tego tematu. Westchnęła, skinęła głową i ruszyły razem do kasy.
A ja stałam jak wryta.
Kiedy 500 zł przestało być dużą kwotą?
Rozumiem, że każdy ma inną sytuację finansową, ale to nie o same pieniądze tu chodzi. Mam wrażenie, że coraz więcej dzieci i nastolatków traktuje zakupy jak coś automatycznego. Chcą – dostają. Cena? Nieistotna. 500 zł to "nic", telefon za 4000 zł to standard, a buty za 700 zł to wręcz obowiązek. Bo jak to inaczej pokazać się w szkole? Dla nich to "wstyd".
Pamiętam, jak ja jako nastolatka musiałam odkładać z kieszonkowego na wymarzoną bluzę. Jak długo czekało się na nowe ubranie i jak bardzo się je potem doceniało. A teraz? Mam wrażenie, że młodzież nie tylko nie zna wartości pieniędzy, ale wręcz nie rozumie samej koncepcji, że na coś można nie mieć budżetu.
Czy moje dziecko też tak będzie myśleć?
Patrzyłam na tę dziewczynę i w mojej głowie pojawiła się myśl: a co będzie za parę lat? Moje dziecko jest jeszcze małe, ale to przecież tak szybko się zmienia. Za kilka lat też będzie dorastać w świecie, gdzie "tylko 500 zł" to nic. Gdzie zamiast rozumienia wartości pieniądza liczy się tylko, czy coś jest modne i "wszyscy to mają".
I szczerze? To mnie przeraża.
Nie chcę, żeby moje dziecko myślało, że pieniądze to coś, co po prostu się ma. Chcę, żeby umiało docenić rzeczy, na które się czeka, na które trzeba zapracować. Tylko jak to zrobić, kiedy świat wokół zdaje się iść w zupełnie inną stronę?