nauczycielka tłumaczy zagadnienie uczennicy
Uczniowie nie przykładają się do nauki i omijają lekcje, a rodzice ich w tym wspierają. fot. 123rf.com
Reklama.

Jestem nauczycielką języka polskiego od 15 lat, uczę w klasach 4-8 szkoły podstawowej. Przez lata pracy widziałam różne podejścia do nauki, ale ostatnio coraz częściej spotykam się z jednym problemem: traktowaniem szkoły jak platformy streamingowej, na której można "zatrzymać odcinek" i wrócić do niego później, kiedy będzie wygodnie.

Przewijają, a o nadrabianiu nie ma mowy

Rodzice coraz częściej zakładają, że nieobecność dziecka na lekcjach to nic wielkiego. Przecież "można nadrobić", "zrobić zdjęcia notatek koleżanki", "zapytać ChatGPT". Tylko że szkoła tak nie działa. Nauka to proces, w którym liczy się ciągłość. Każda lekcja to nie tylko kolejna partia materiału, ale też dyskusje, wspólne analizy, ćwiczenia i budowanie logicznych powiązań.

Dla przykładu: omawialiśmy z klasą "Chłopców z Placu Broni". Analizowaliśmy cechy bohaterów, rozmawialiśmy o odwadze i lojalności, a dzieci wymieniały się swoimi spostrzeżeniami. Dwa tygodnie później przyszła uczennica, która wcześniej była nieobecna, i powiedziała, że "przeczytała streszczenie, więc wszystko wie". Zupełnie wprost tak powiedziała, nawet nie ukrywała, że nie czytała lektury. Ale gdy zapytałam ją, czy Nemeczek rzeczywiście był słaby, nie potrafiła odpowiedzieć – bo nie miała szansy uczestniczyć w dyskusji, która pozwalała lepiej zrozumieć tekst.

Albo inna sytuacja: mama jednego z uczniów była zdziwiona, że jej syn dostał słabą ocenę z wypracowania. Wcześniej go nie było w szkole, bo rodzice zabrali go na wakacje w środku roku, bo tak taniej. "Ale on przecież przeczytał temat w podręczniku!" – mówiła. Tak, przeczytał. Tylko że nie słyszał, jak rozkładaliśmy na czynniki pierwsze, jak budować argumentację, jak unikać błędów i jak poprawnie konstruować wstęp i zakończenie. To jest jak na Netfliksie, coś nas nie interesuje, to skip, przewijamy, i z głowy.

Nie mówię o sytuacjach losowych, chorobach czy wyjątkowych okolicznościach – każdy ma do nich prawo. Ale kiedy nieobecności stają się normą, a rodzice podchodzą do nich lekkomyślnie, dziecko traci o wiele więcej niż tylko kolejną stronę w podręczniku. Szkoła to nie serial, który można zatrzymać i obejrzeć później. To proces, w którym każda lekcja jest ważna.

Napisz do nas: mamadu@natemat.pl
Czytaj także: