logo
Moja córka zachwyca mnie ostatnio bardziej niż zwykle i daje mi wszelkie dowody na to, że warto było się starać Fot. Pexels.com
Reklama.

A jednak moja córka zachwyca mnie ostatnio bardziej niż zwykle i daje mi wszelkie dowody na to, że warto było się starać. Warto było przepraszać, poprawiać się, nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, czytać, dowiadywać się, zapisywać na kolejne sesje terapii, warto było się zatrzymywać, widzieć i pracować nad swoimi ułomnościami.

I jeżeli gdzieś na końcu w ogóle istnieje cel tych naszych misji przełamywania schematów pokoleniowych, by żyło nam się w większym dobrostanie, to ona jest dla mnie tym celem. I dowodem jednocześnie na to, że to wszystko ma sens.

Moja piękna córka

Moja piękna córka od jakiegoś czasu zdumiewa mnie swoją "dojrzałością" i wykorzystywaniem narzędzi regulowania emocji i komunikacji, jakich ja nauczyłam się dopiero w trzeciej dekadzie życia.

Scena: Jesteśmy w trakcie wieczornych rytuałów, wycieramy się po kąpieli, wybieramy książkę. Rozmawiamy. W pewnym momencie dochodzi do wymiany odmiennych stanowisk, w jednej z zupełnie zwyczajnych kwestii, nic wielkiego. Ja mówię "nie", moja córka klasycznie zaczyna w tym momencie podnosić głos… Każdy z nas był w tym miejscu.

I wtedy ona, siedmioletnia, bierze głęboki wdech, ścisza głos (bez moich wcześniejszych próśb, by to zrobiła) i absolutnie sama z siebie mówi: "Ok, mamusiu, nie kłóćmy się. Posłuchaj…".

Słuchajcie, kto wie, jakie to ma znaczenie i jak to wpływa na jakość przebiegu całego wieczoru z dzieckiem, ten wie. Nie muszę wam tego wyjaśniać. Takie jej momenty, które zdarzają się ostatnio coraz częściej, powtarzanie moich słów, stosowanie technik ukojenia myśli, słów, wyciszenia, to jest nie do opisania, co mi to robi.

To jest jak Święty Graal macierzyństwa, poważnie. To jest dokładnie to, nad czym pracuję, podejmując codziennie milion małych decyzji. To jest dokładnie to, co zyskaliśmy, zapisując Marysię do wspaniałej, prywatnej szkoły. To jest dokładnie to, co zbieramy, po latach naszych rozważań, wątpliwości, łez, ale też starań i pracy nad sobą.

To jest ta świadoma dziewczynka, która nie umie jeszcze wymówić litery "r", ale próbuje regulować swoje reakcje. To jest ta dziewczynka, która mówi mi: "Rozumiem, że Matyldzie może być ciężko. Jej rodzice się rozwiedli. Może dlatego tak się zachowuje".

To jest ta dziewczynka, która mówi: "Nie wyszłam z samochodu do sklepu z tatą, bo wiedziałam, że kiedy tam pójdę, nie będę w stanie wybrać sobie jednej rzeczy. I będą problemy i krzyki. A prosiłaś mnie, żebym się tak więcej nie zachowywała w sklepie, wolałam poczekać więc w samochodzie".

Kto z nas, dorosłych, ma taką umiejętność, wybierania tego, co nam służy, tego co służy innym? Kto z nas ma w sobie tyle empatii, żeby po kilku dniach od bycia poniżoną na oczach całej klasy, mówić o koledze, który użył wyzwiska: "Pomogłam mu, nie mógł wejść na drabinki, a ja mu pomogłam".

To jest moja dziewczyna. Moja piękna córka. Moja największa duma. I dowód na to, że wykonujemy słuszną pracę w dobrym kierunku. Ja, my, wy. Jesteśmy w tym razem.

Czytaj także: