Zawsze uważałam, że tradycja topienia marzanny to piękny zwyczaj, który wprowadza dzieci w świat dawnych obrzędów i pozwala im w radosny sposób pożegnać zimę. Wspominam z sentymentem własne dzieciństwo, gdy przygotowywaliśmy kukły, by następnego dnia wyruszyć na pochód i symbolicznie przywitać wiosnę. Dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że przedszkole mojej córki również podtrzymuje tę tradycję. Pani mówiła o tym na zebraniu, informacja była też na tablicy ogłoszeń, że dzieci będą robić marzanny, a 21 marca symbolicznie je wrzucą do takiego małego stawiku w lasku koło przedszkola.
"Rodzice nie muszą o wszystkim pamiętać"
No i we wtorek wieczorem wychowawczyni napisała na grupowym Messengerze, takim dla rodziców dzieci z grupy, na którym są też panie, że przypomina, że dzieci mają przynieść w środę do przedszkola potrzebne materiały do wykonania marzanny – gałązki, listki, suche kwiaty, wstążki, kolorowe papiery, bibułę itd. Czy naprawdę nie mogła przypomnieć o tym wcześniej?
Wszyscy wiemy, jak wygląda życie rodziców – obowiązki domowe, praca, opieka nad dziećmi – a tu nagle, na ostatnią chwilę, dowiadujemy się, że mamy skompletować zestaw rzeczy, których często po prostu nie mamy pod ręką. Nie każdy może po prostu wyjść do sklepu o takiej godzinie, żeby kupić brakujące elementy, a pani obudziła się wieczorem, królowa.
Nie chodzi mi o to, by narzekać na samą tradycję – wręcz przeciwnie, uważam, że to wspaniała inicjatywa. Ale skoro przedszkole decyduje się na jej organizację, to czy naprawdę tak trudno jest przypomnieć to rodzicom? Tak, informacja była na tablicy, ale skoro pani mogła przypomnieć we wtorek wieczorem, to mogła też w poniedziałek albo w sobotę rano najlepiej, żebyśmy mieli więcej czasu.
W efekcie musiałam improwizować, a córka się stresowała, że będzie miała brzydką marzannę. A do tego ja czuję się jak nieogarnięta matka, która nie dopilnowała obowiązku – zupełnie nie z własnej winy! Mam nadzieję, że w przyszłości przedszkola zaczną podchodzić do takich wydarzeń z większą organizacją i szacunkiem dla czasu rodziców. Nie każdemu wystarczy wieczorne przypomnienie, by z dnia na dzień spełnić oczekiwania placówki. Anka
Od redakcji:
Choć można zrozumieć frustrację rodziców wynikającą z wiadomości wysłanej wieczorową porą, warto pamiętać, że nauczyciele również mają wiele obowiązków i nie zawsze są w stanie przypominać o wszystkim z dużym wyprzedzeniem. Poza tym, jak zauważa Ania, informacja o przygotowaniach marzanny widniała na tablicy ogłoszeń.
Wychowawcy każdego dnia organizują zajęcia, dbają o rozwój dzieci i angażują je w wartościowe aktywności – zamiast narzekać, warto docenić ich pracę i wykazać się większą elastycznością, ale też nie wymagać od nich rzeczy, za które odpowiedzialność spoczywa na rodzicach.