"Wycieczki szkolne to zawsze emocje, ale nie tylko dla uczniów. My, nauczyciele, też mamy swoje 'przygody', choć raczej nie takie, jakich byśmy sobie życzyli. Tym razem nie chodziło o spóźnienia, zgubione bilety czy złamane regulaminy. Chodziło o… wiarę w technologię, która najwyraźniej przewyższa zdrowy rozsądek.
Testowanie granic… i możliwości autokaru
Siedziałam spokojnie na swoim miejscu, gdy nagle usłyszałam, jak jeden z uczniów głośno rozważa:
'Ej, Fabian, jak się otwiera dach?'.
Nie bardzo zrozumiałam, o co mu chodzi, więc odwróciłam się i zobaczyłam, jak uważnie ogląda sufit autokaru. Po chwili dodał:
'Stary, to musi się jakoś otwierać. W Tesli się da'.
Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Próbowałam wytłumaczyć mu spokojnie, że to nie jest ten typ pojazdu, a takie rzeczy nie są przewidziane w autokarach turystycznych. Ale odpowiedź, którą usłyszałam, sprawiła, że na chwilę dosłownie mnie zatkało.
"Po co jeździmy takim lipnym gratem?"
Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem, jakbym to ja nie rozumiała podstawowych zasad życia.
'To po co jeździmy takim lipnym gratem?' – rzucił i wzruszył ramionami, jakby cała sytuacja była dla niego totalnie absurdalna.
I w sumie… może trochę była. Przynajmniej dla niego. Dla młodego człowieka, który dorasta w świecie, gdzie technologia rozwiązuje wszystko, autokar bez otwieranego dachu to pewnie przeżytek, wręcz kompromitacja. A dla mnie? To kolejny dowód na to, jak bardzo zmieniło się podejście młodzieży do rzeczywistości. Dziś wszystko ma być szybkie, nowoczesne, wygodne. Jeśli czegoś nie da się zrobić tak, jak w Tesli czy w telefonie, to znaczy, że jest 'lipa'. Jakby świat miał obowiązek być dostosowany do ich oczekiwań, a nie odwrotnie.
Patrząc na niego, zastanawiałam się, ile jeszcze razy przyjdzie mi usłyszeć podobne teksty. I czy w końcu nadejdzie dzień, kiedy nie będę już na nie reagować zdziwieniem".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).