Co za bezmyślność?
"Ostatnio zorganizowaliśmy wyjście do kina. Wszystko miało przebiegać gładko – zbiórka, autobus miejski, bilety, seans. I wiecie, co się stało? Kiedy już byliśmy na przystanku, po wejściu do autobusu zapytałam, czy mają bilety, a oni patrzyli na mnie, jakbym opowiedziała im, że zamierzam zabrać ich na Marsa. 'Ale po co? Kto płaci za bilet?' – zapytał jeden z uczniów. Zamurowało mnie! Nie wiedzieli, że za przejazd trzeba zapłacić.
Nawet nie zdawali sobie sprawy, że nie wszystko jest darmowe. Chwilę później zorientowałam się, że większość dzieciaków w ogóle nie miała pojęcia, jak działa komunikacja miejska, skąd się bierze bilet i dlaczego akurat trzeba go kupić. Rodzice podwożą je pod samą szkołę, czasami i plecak za nimi do szatni niosą i buty do worka chowają. No ludzie, na miłość boską.
Zastanawiam się, jak to możliwe, że uczniowie, którzy żyją w swojej bańce, nie są świadomi tak podstawowych spraw. Jeszcze dzień wcześniej przypominałam o kupnie biletów, no ale widać, jak mnie słuchali. Okazuje się, że nie każdy rodzic ma czas, żeby pokazać dziecku, jak poruszać się po mieście. Większość z nich, mając wszystko podane na tacy, nie jest w stanie odpowiednio zaplanować nawet tak prostej rzeczy jak przejazd autobusem. Nie chodzi już tylko o edukację szkolną, ale o przygotowanie młodych ludzi do dorosłego życia.
Chciałabym, żeby w szkole częściej poruszano tematy dotyczące organizacji codziennego życia: korzystanie z transportu publicznego, zarządzanie pieniędzmi czy organizowanie wspólnych wyjść. Takie drobne, ale jakże istotne umiejętności naprawdę mogą wpłynąć na przyszłość tych dzieci. Uczniowie, którzy nie wiedzą, że za przejazd trzeba zapłacić, mogą potem mieć problem z opanowaniem innych codziennych kwestii".