Komunia czy show?
"To już nie jest po prostu przyjęcie – to event na miarę wesela! Wszyscy tak robią, więc jak ja bym mogła być gorsza? No jak? Córka chciała, żeby na jej komunii był kącik dla dzieci z animatorką, która zrobi pokaz sztuczek (bo przecież na tym etapie nie wystarczy już zwykła zabawa w chowanego). Dodatkowo stacja pizzy to absolutny must have, bo dzieci kochają pizzę.
Kiedy ja miałam komunię, wystarczył kawałek ciasta i kubek soku, a teraz dzieci to mają wymagania jak w restauracji pięciogwiazdkowej.
A fontanna czekolady – proszę was, to chyba jedno z tych marzeń, które przyszły prosto z Instagrama. Jak nie będzie fontanny czekolady, to: 'co powiedzą inni'? Gdzie tu logika? Najgorsze jest to, że zaczynam się tym wszystkim stresować, jakby to była najważniejsza impreza mojego życia. I tak, wiem, że to 'tylko komunia', ale wszyscy wokół robią z tego wielkie show, to ja też muszę. Przecież nie mogę pozwolić, by mnie za plecami obgadali.
Już powiedziałam mężowi, że sięgam po zaskórniaki na koncie, bo bez nich to ani rusz. Ale tak serio, to nie do pomyślenia. Żeby komunia była aż takim wielkim przedsięwzięciem?
Chciałabym po prostu usiąść, zjeść kawałek tortu, obejrzeć, jak dzieci bawią się na dworze i cieszyć się tą chwilą. A teraz muszę jeszcze opanować sztukę zarządzania pizzą, czekoladą i wszystkimi tymi 'atrakcjami'.
Jestem trochę wkurzona i czasami naprawdę zastanawiam się, czy nie powinnam po prostu dać sobie spokój i zrobić grilla w ogrodzie. Ale wtedy znów ktoś by powiedział, że to za mało 'spektakularne'. Kiedy to wszystko się skończy?".