Ostatnio odwiedziła mnie moja znajoma. Siedziałyśmy, rozmawiałyśmy o wszystkim i niczym, aż w końcu przeszłyśmy do tego, co nas naprawdę trapi. Po chwili ciszy, z lekkim zawahaniem w głosie, powiedziała: – Odcinam się od matki i babci. Ja już na pewno nie popełnię tego błędu. Zamurowało mnie na chwilę. O co chodzi? Co takiego się wydarzyło, że planuje coś przerwać, być może raz na zawsze? Dopytałam, a wtedy zaczęła opowiadać o tym, co leży jej na sercu. Zahaczyła też o bycie współczesną i świadomą kobietą.
Milenials odcina się od przeszłości
Jej słowa były proste, ale pełne życiowej głębi. – Nie będę żyła tak, jak one. One poświęcały się całkowicie dla rodziny, dla dzieci, domu. Ja nie mam zamiaru spędzać całego życia na pracy od rana do wieczora, zaniedbując siebie, swoje pasje i marzenia. To był ich wybór, ale nie mój – powiedziała, a ja w jej oczach dostrzegłam coś, czego nie rozumiałam wcześniej.
To nie była tylko kwestia pracy. To była kwestia wolności. Wolności do wyboru, do decydowania, co i jak chce się robić w życiu.
Moja znajoma przyznała, że nie boi się zrezygnować z perfekcyjnego porządku w domu, z codziennego prasowania, gotowania obiadu i nieustannego bycia idealną gospodynią. Chce, by jej życie wyglądało inaczej. – Chcę po prostu żyć – mówiła.
– Czasami wystarczy zjeść coś z baru na wynos, ubrania mogą być lekko pogniecione, a kurze mogę wytrzeć w weekend. Po prostu nie mam zamiaru biegać za ideałem, który wcale nie jest mi do szczęścia potrzebny. Moja matka i babcia zatraciły siebie, muszę to przerwać – tak mniej więcej powiedziała.
Inne podejście
Sama jestem milenialsem i gdzieś w głębi duszy czuję, że my mamy zupełnie inne podejście do pracy, rodziny i życia codziennego. My nie mamy ochoty na życie, w którym wszystko jest podporządkowane obowiązkom, w którym pracujemy po 12 godzin dziennie, zapominając o własnych pragnieniach i odpoczynku. Pragniemy równowagi, czasu dla siebie, dla bliskich, a także przestrzeni na popełnianie błędów. Nasze życie nie musi być perfekcyjne, by było wartościowe.
Ta rozmowa dała mi wiele. Wreszcie zrozumiałam, że każde pokolenie, także i nasze, ma swoje wyobrażenie o tym, jak powinno wyglądać szczęście. Nie musimy trzymać się starych schematów, bo wiemy, że życie jest zbyt krótkie, by spędzać je na pogoni za czymś, co nie daje nam radości. Moja znajoma nie chce żyć, by spełniać oczekiwania innych – chce żyć, by być sobą. I to jest chyba najważniejsze.