Dajcie im kotleta!
"Za przedszkole prywatne córki płacę 1200 zł miesięcznie, czyli niemałą kwotę. Płacę i liczę, że moje dziecko będzie zaopiekowane, wybawione i najedzone. I tu, ku mojemu zdziwieniu, okazuje się, że moja córka przez jakiś czas nie będzie dostawała w piątek kotleta. Tak, dobrze przeczytaliście – kotleta, ani mielonego, ani schabowego, ani żadnego sosiku. Bo... właśnie rozpoczął się post!
Rozumiem, że post to czas, w którym wielu z nas rezygnuje z mięsa, ale przedszkole nie jest miejscem, w którym dzieci powinny być pozbawione pełnowartościowych posiłków. To dzieci, a nie jacyś ministranci. Mam dość nieustannej ingerencji kościoła w nasze życie, a teraz religia zagląda jeszcze do talerza mojej 4-letniej córki. No paranoja, bez dwóch zdań.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że post to czas pewnych wyrzeczeń, ale nie mogę uwierzyć, że placówka, za którą płacę, nie potrafi zapewnić dzieciom posiłków, które odpowiadają ich podstawowym potrzebom. To nie jest kwestia religijności, a raczej zdrowego rozsądku. W końcu, jeśli przedszkole decyduje się na taką formę diety w tym szczególnym czasie, to rodzice powinni być o tym odpowiednio wcześniej poinformowani. Powinni też mieć możliwość wyboru. A tu rzucają nas i te dzieciaki na głęboką, bezmięsną wodę. Czytam menu i tak naprawdę nie mam prawa głosu. Ktoś zadecydował za rodziców i myśli, że jest ok?
Moje pytanie brzmi: co się stało, że w czasie postu moja córka w piątek będzie pozbawiona tradycyjnego kotleta? A ona tak za mięskiem przepada. Ja się na takie cuda za 1200 zł nie godzę. To chyba nie są zbyt wygórowane oczekiwania, prawda? A może tu chodzi o oszczędności, a religia jest tylko przykrywką. Przecież makaron ze szpinakiem jest tańszy niż schab, czy wołowina.
Rozumiem, że dla wielu post jest szczególnym okresem, no ale na litość boską, bez przesady".