Przykra sytuacja w sklepie sportowym
Ostatnio, przeglądając Threadsa, natknęłam się na wątek, który zaintrygował mnie do głębszej refleksji. Jedna z osób opisała sytuację, której była świadkiem w sklepie. Oto jej słowa:
"Pracuję w sklepie sportowo-turystycznym. Dziś taka sytuacja. Chłopczyk zrzucił jakąś rzecz z półki, a ojciec podszedł do niego i wykręcił mu ucho. Jak takie 'metody wychowawcze' stosuje w miejscu publicznym, przy ludziach, to nie chcę wiedzieć, jakie stosuje w domu".
Sytuacja, którą opisała ta osoba, jest dość szokująca. W publicznych miejscach nie tylko mamy okazję patrzeć na innych, ale też oceniać to, co się dookoła dzieje. Internauci zareagowali na tę sytuację w różny sposób.
Jeden z użytkowników napisał, że "to był przemocowy rodzic". Z kolei ktoś inny stwierdził, że taki rodzic raczej starałby się ukrywać swoją agresję, by nikt z zewnątrz się nie dowiedział.
"Oj tutaj się nie zgodzę. Przemocowy rodzic najczęściej będzie robił wszystko, żeby nikt z zewnątrz nie podejrzewał przemocy".
Myślę, że to może być trochę uproszczony punkt widzenia, bo nie zawsze wszystko jest takie czarno-białe.
Inna osoba zapytała, dlaczego nie zwróciła uwagi rodzicowi, by nie robił czegoś takiego.
"Dlaczego nie zwróciła mu pani uwagi, żeby tak nie robił?".
To wywołuje pytanie – gdzie jest ta granica, kiedy jako świadkowie mamy prawo lub wręcz powinniśmy ingerować w czyjeś wychowanie? Bo wiadomo, że kiedy w grę wchodzi fizyczna kara, to nigdy nie jest to odpowiednia reakcja, a my nie powinniśmy stać obojętnie.
Niektórzy poszli jeszcze dalej. Jeden z użytkowników napisał: "Trzeba było staremu też wykręcić". Pamiętajmy jednak, że agresja rodzi agresję, a takie podejście nigdy nie prowadzi do niczego dobrego.
Oczywiście, pojawiły się również głosy, które próbowały usprawiedliwić ojca. Jeden z użytkowników uznał, że lekkie fizyczne skarcenie nie jest jeszcze przemocą.
"Nie znam nowych wytycznych prawnych, ale po tym, czego byłem bezpośrednim i pośrednim świadkiem, a także ofiarą, nazywanie takiego lekkiego fizycznego skarcenia za antyspołeczne zachowania, po prostu nie klasyfikują się w moim mózgu jako przemoc, a co najwyżej jako lekkie nadużycie środków wychowawczych".
Szczerze mówiąc, takie podejście jest bardzo niepokojące, bo tak naprawdę nic nie usprawiedliwia skandalicznego zachowania tego ojca, a cała ta sytuacja nie powinna się wydarzyć. Przemoc to przemoc, nawet jeśli jest to klaps czy pociągnięcie za ucho.
Osobiście nie jestem zwolenniczką stosowania jakiejkolwiek formy przemocy wobec dzieci, niezależnie od sytuacji. Zdecydowanie nie uważam, że wykręcanie ucha to metoda wychowawcza. Wydaje mi się, że w takich momentach najważniejsze jest zachowanie spokoju i próba rozwiązania sytuacji w sposób, który nie będzie prowadził do jeszcze większych napięć. W takim przypadku, jeżeli coś jest nie tak, warto zwrócić uwagę rodzicowi – oczywiście w sposób delikatny.
Waszym zdaniem w takich sytuacjach warto reagować, czy lepiej je zignorować?