Dzieci coraz rzadziej są mile widziane?
Jeszcze kilkanaście lat temu widok dzieci w restauracji czy kawiarni nie budził u nikogo większych emocji. Maluchy były obecne wszędzie – w parkach, sklepach, na lotniskach, w środkach transportu. Owszem, czasem ktoś zwrócił uwagę na hałas czy głośne zachowanie, ale nie było to normą. Dziś coraz więcej rodziców mówi otwarcie: ludzie patrzą na dzieci niechętnie, jakby ich obecność była problemem.
Jedna z użytkowniczek Threads zapytała wprost: "Czy dzieci są coraz mniej chętnie widziane w przestrzeni publicznej, czy to tylko moje wrażenie?".
Odpowiedzi, które otrzymała od innych użytkowników, pokazują, że nie jest w tym odczuciu odosobniona.
Pewna użytkowniczka opisała swoje doświadczenia:
"Też odnoszę takie wrażenie. Mam dwójkę dzieci, starszy ma 9 lat i nie pamiętam, żeby wyjście z nim do restauracji, kawiarni czy gdziekolwiek, wiązało się z taką ilością wrogich spojrzeń. Wychodząc teraz z młodszym (4 lata) mam wrażenie, że ledwo wejdziemy i wszyscy się krytycznie na nas patrzą. Ile razy gdzieś jestem i uciszam dzieciaki, żeby tylko nie gadały, nie śmiały się zbyt głośno itp. Przecież to jest chore".
To, co szczególnie uderzyło komentujących, to jej porównanie do Dubaju:
"Bywam regularnie w Dubaju. Tam dzieci są mile widziane wszędzie, ludzie się do nich uśmiechają, ustępują w kolejce, kiedy widzą matkę z dziećmi, nikomu nie przeszkadza, że dzieci biegają, śmieją się i bawią się w przestrzeni publicznej. Dodam, że moje dzieciaki od małego chodzą i jeżdżą z nami w wiele miejsc, na ogół nie zachowują się w sposób, który mógłby komukolwiek przeszkadzać, wiedzą, jak się zachować w restauracji, kawiarni, pociągu czy samolocie".
W Polsce natomiast wygląda to zupełnie inaczej. Część internautów zauważyła, że społeczeństwo z góry zakłada, że każde dziecko jest rozwydrzone, a każdy rodzic – roszczeniowy.
Jedna z użytkowniczek napisała: "Bo ludzie myślą, że każde dziecko wychowywane jest bezstresowo, a rodzice są roszczeniowi. Za to z psami wszędzie można i nie można się krzywo spojrzeć… Nie każde dziecko jest rozwydrzone… no ale w dziwnych przyszło nam żyć czasach...".
Dorośli stracili cierpliwość?
Czy rzeczywiście dzieci zaczęły bardziej przeszkadzać, czy może to dorośli stracili cierpliwość? Możliwe, że wpływ na to ma zmiana stylu życia – coraz więcej osób ceni sobie ciszę, spokój, komfort. W wielu miejscach pojawiły się nawet przestrzenie "tylko dla dorosłych" – kawiarnie, hotele, a nawet wagony w pociągach, gdzie dzieci nie są mile widziane.
A może to efekt społecznego zmęczenia? Dziś życie toczy się szybciej, stresujemy się bardziej, a hałas – nawet ten dziecięcy – jest dla wielu dodatkowym obciążeniem. Jednak czy to oznacza, że dzieci nie powinny mieć prawa do bycia dziećmi?
To pytanie pozostaje otwarte. Jedno jest pewne – w Polsce coraz częściej toczy się dyskusja na temat obecności dzieci w przestrzeni publicznej. I nie zanosi się na to, by miała ona szybko ucichnąć...