logo
Znieczulica ludzka nie zna granic. fot. pl.123rf.com
Reklama.

Pola marzyła o tym wyjeździe

"Moja 12-letnia córka Pola bardzo czekała na to zimowisko. Była podekscytowana i liczyła, że to będzie dla niej świetna zabawa. Pola ma specjalną dietę – jest bezglutenowa, co oznacza, że nie może jeść wielu popularnych produktów. Wiedziałam, że w takich sytuacjach o dietę trzeba szczególnie zadbać, więc nie zostawiłam nic przypadkowi i tuż przed wyjazdem, postanowiłam przypomnieć nauczycielkom, że Pola ma dietę bezglutenową.

Napisałam wiadomość na grupie na Whatsappie, w której wyjaśniłam, jak ważne jest, żeby odpowiednio przygotować dla niej posiłki. Prosiłam, by panie pamiętały o tym, szczególnie, że w takich przypadkach dieta jest kwestią zdrowia, a nie tylko przyzwyczajeń. Do wiadomości dołączyłam też kartkę z zaleceniami od dietetyka i poinformowałam o tym wychowawcę. Niestety, moja informacja została całkowicie zignorowana. A przecież w takich sytuacjach nie chodzi o drobiazgi – chodzi o dobro dziecka.

Ponieważ nie otrzymałam odpowiedzi na Whatsappie, postanowiłam działać dalej. Zadzwoniłam do ośrodka, który organizował zimowisko. Chciałam upewnić się, że Pola dostanie odpowiednie jedzenie. Kontaktowałam się z różnymi osobami, zarówno z ośrodka, jak i z organizatorami. Każdy zapewniał mnie, że wszystko będzie w porządku, że dieta Poli zostanie odpowiednio uwzględniona. Pamiętam, że usłyszałam wiele obietnic – 'na pewno nie ma się o co martwić, wszystko będzie zgodne z zaleceniami'. Z takimi właśnie zapewnieniami wysłałam moją córkę na zimowisko. Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Moja córka chodziła po prostu głodna

Kiedy Pola wróciła z zimowiska, byłam wstrząśnięta tym, co usłyszałam. Była zmęczona, smutna, ale najbardziej bolało mnie to, że przez cały ten czas po prostu nie dojadała. Oczywiście miała ze sobą bezglutenowy chleb i przekąski, które jej spakowałam, ale powiedzmy to sobie szczerze – nie są to pełnowartościowe posiłki.

Gdy inni jedli makaron z sosem, ona mogła co najwyżej patrzeć. Gdy na obiad dostawali kotlet w panierce, ziemniaki i surówkę, ona zostawała tylko z ziemniakami i surówką. Każdego dnia musiała zadowalać się tym, co akurat mogła zjeść, bo nie zapewniono jej odpowiednich posiłków. To było skandaliczne zaniedbanie – zamiast dostać jedzenie zgodne z dietą, musiała radzić sobie sama, jakby jej potrzeby w ogóle nie istniały.

Jestem absolutnie wstrząśnięta, że nauczycielki, które miały zadbać o dzieci, mogły zignorować tak ważną sprawę. To nie tylko kwestia diety, to przede wszystkim kwestia odpowiedzialności dorosłych za dzieci, które im powierzono. Mam wrażenie, że moje dziecko zostało zignorowane, a jego potrzeby zdrowotne potraktowane jak coś mniej istotnego. Jak można dopuścić do takiej sytuacji? Jak można zignorować potrzeby dziecka, które po prostu potrzebuje odpowiedniego jedzenia? To w ogóle nie do pomyślenia, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy świadomość na temat specjalnych diet powinna być powszechna.

Po powrocie mojej córki z zimowiska nie mogłam po prostu usiąść i czekać. Byłam zrozpaczona i wściekła, że mimo moich starań, Pola została tak potraktowana. Napisałam skargę do dyrekcji ośrodka, żeby opisać całą sytuację i wyjaśnić, jak bardzo zaniedbano moją córkę. Nie zamierzam poprzestać na tym, bo takie traktowanie dzieci jest absolutnie nieakceptowalne.

Takie rzeczy nie mogą się zdarzać, a ja zrobię wszystko, żeby nikt więcej nie musiał przeżywać tego, co ja i moja córka".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Chcesz się ze mną czymś podzielić? Napisz do mnie na maila: anna.borkowska@mamadu.pl
Czytaj także: