Zebrania klasowe są doskonałą okazją do omówienia postępów w nauce, poruszenia kwestii dotyczących zachowania czy rozwiązania innych problemów, które być może pojawiły się w klasie. I jak to w życiu bywa, jedni chętnie biorą udział w spotkaniach z wychowawcą, a drudzy podchodzą do nich jak pies do jeża. Ostrożnie, uważnie, a może i niechętnie.
Burzliwe zebranie klasowe
Z racji tego, że zebrania semestralne na dobre się rozpoczęły, na naszej skrzynce mailowej pojawiają się listy, poruszające przeróżne tematy. Tym razem otrzymaliśmy historię, o jakiej do tej pory jeszcze nie słyszeliśmy. A mi to nawet w najczarniejszych snach taki scenariusz by się nie przyśnił.
"Zebranie klasowe z wychowawczynią. O dziwo pojawiła się większość rodziców, bo ostatnio to była tylko jakaś garstka. Nauczycielka opowiedziała o zrealizowanym planie, jakichś tam klasowych incydentach. Tradycyjne, bez żadnych fajerwerków.
Na sam koniec zahaczyła o wycieczki, na które chciałaby zabrać uczniów w drugim semestrze. Pierwszy raz miałaby to być wycieczka dwudniowa. Podobno jej koszt to około 430 zł. Uczniowie mieliby pojechać nad morze, odwiedzić jakieś muzeum, wystawę i coś tam jeszcze. No i się zaczęło. Na spotkaniu był jeden taki tatuś (widziałam go po raz pierwszy), któremu od początku wszystko się nie podobało.
Nie dość, że się spóźnił, to jeszcze pod nosem marudził, że nie miał gdzie zaparkować. No i nauczycielka mówi o tej wycieczce, a on nagle stanął na równe nogi. '430 zł. To żart?' – krzyknął. Aż podskoczyłam na krześle, bo się gościa normalnie przestraszyłam.
Wychowawczyni zaczęła rozbijać cenę na czynniki pierwsze, ale on wciąż powtarzał, że to skandal, oszustwo i złodziejstwo. A kiedy nauczycielka delikatnie zasugerowała, że wycieczka nie jest obowiązkowa i jego dziecko nie musi brać w niej udziału, zagotowało się w nim na całego. Wyszedł z ławki, zaczął wymachiwać rękami. Drugi tata próbował go uspokoić i stanął w obronie wychowawczyni. No myślałam, że bić się zaczną. Dobrze, że ten narwany facet wziął i wyszedł. I tyle go widzieliśmy".
Przyznajcie, historia jak z jakiegoś horroru albo filmu grozy.