Nie zdąży do końca wypowiedzieć prośby: myślę, jak mogę ją spełnić. Nie ma takiej rzeczy na świecie, której zrobienia bym dla niej nie rozważyła. Ponad wszystko pragnę, by była zdrowa, bezpieczna, zaopiekowana w każdym tego słowa znaczeniu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mimo że ma niemal siedem lat, wciąż czasami pod prysznicem zdaje mi się, że słyszę jej płacz i wszystkie moje zmysły kierunkują się na wsparcie mojego dziecka.
Tak "działa" matka. To zupełnie normalne i w porządku. Byłoby nienormalnym, gdybym nie czuła motywacji do zaspokojenia potrzeb swojego potomka. A jednak granica między instynktowną opieką a "uchylaniem dziecku nieba" jest cienka i wcale nie jest ok, jeżeli zbyt często ją przekraczamy.
Przeczytałam jakiś czas temu słowa jednej z psycholożek, że musimy jako rodzice przestać uszczęśliwiać nasze dzieci ponad wszystko. W każdym momencie ich życia usuwać im najmniejsze choćby kłody spod nóg. Podobno takie działania to jedne z tych, które, choć mają szlachetne powody, mogą potencjalnie sprawić trudności w przyszłości.
Dziecko winno uczyć się na drodze wychowania, że świat nie jest miejscem, w którym zawsze wszystko mu sprzyja. Winno nabyć umiejętności i mechanizmów, by radzić sobie z trudnościami, najlepiej dostosowanymi do jego wieku.
Jak znaleźć równowagę?
Co to właściwie dla nas oznacza? Z całą pewnością nie oznacza porzucania płaczącego niemowlęcia. Jednak już motywowanie dziecka do poradzenia sobie z problemem jego rozmiarów, tak. Wspieranie, zamiast wyręczania. Czułe towarzyszenie w trudnych emocjach. Rozmowa, po konflikcie z rówieśnikiem, rodzeństwem. Nierozwiązanie tego konfliktu za dziecko, jeżeli nikomu nie dzieje się krzywda. Raczej czuła obserwacja, uważne prowadzenie dziecka w tym, co czuje.
Jako rodzice musimy zaakceptować świadomość, że dziecko prędzej czy później doświadczy trudnych wyzwań, emocji, uczuć. Im wcześniej "dotknie" ich w małej skali, tym potencjalnie łatwiej będzie mu sobie z nimi poradzić w skali większej, w przyszłości. Trochę jak z układem odpornościowym, prawda?
I ja wiem, jak trudne to może być dla nas. Jak trudne to jest dla mnie! A jednak robię krok w tył, zanim złożę kolejną obietnicę, rozwiążę problem za córkę. Jestem dla niej zawsze i będę dla niej zawsze, będę obok, jeśli będzie mnie potrzebowała.
Wasze zdanie ma dla mnie znaczenie. Napiszcie, jeżeli chcecie odnieść się do moich słów na adres: magdalena.wozniak@mamadu.pl
Jednak dla każdego z naszych dzieci przyjdzie moment, w którym będą musiały zmierzyć się z wyzwaniami, stanąć twarzą w twarz z problemami, z rozterkami, z wątpliwościami. To wszystko również składa się na życie. Nie da się uniknąć tego, co brzydkie, niełatwe. Naszą rolą jako rodziców jest delikatne pokazanie dziecku całego spektrum odcieni życia. Nie tylko tych, które dla nich w tym momencie wybraliśmy.