My, Polacy, jesteśmy zwykle wobec wszystkich dookoła bardzo krytyczni. Wielu z nas uwielbia komentować życie innych, teoretyzując, co byśmy zrobili na ich miejscu i krytykując ich decyzje. Niestety uważam, że bardzo często takiego zachowania doświadczają rodzice, którzy w Polsce są bardzo hejtowaną grupą społeczną.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To chyba taka nasza narodowa przywara (z którą część stara się na szczęście walczyć): niektórzy czują ogromną satysfakcję, uważając się za najmądrzejszych w towarzystwie. Tak jest ze wszystkim: z decyzją o ciąży i założeniem rodziny, ze stanem cywilnym, wyborem pracy czy wieloma innymi elementami codziennego życia.
Byłam pewna, że jesteśmy coraz bardziej świadomym społeczeństwem i wiemy już, że to nasza wada. Że zdajemy sobie sprawę, że zawsze za daną historią może kryć się drugie dno, którego nie widzimy i nic o nim nie wiemy. I że nie powinniśmy nigdy oceniać i dawać rad z pozycji kogoś wiedzącego najlepiej.
Tymczasem okazuje się, że nadal jesteśmy oceniający, krytykujący i wiedzący lepiej od innych. To niestety smutny wniosek. Doskonale widać to w komentarzach pod jednym z naszych artykułów na Facebooku MamaDu. Udostępniliśmy tam niedawno artykuł o tym, że rodzice są zdenerwowani tym, że w przedszkolach i szkołach co chwilę są dni wolne (w przedszkolach publicznych oczywiście w tym czasie są dyżury, ale nie pracuje ono tak samo jak w normalne dni w roku szkolnym).
Wspomniany artykuł był listem pewnej mamy, która ubolewała, że musi planować swój urlop, uwzględniając wyłącznie to, kiedy jej dziecko ma dni wolne od szkoły. Kobieta utyskiwała na system edukacji i to, że w kalendarzu roku szkolnego jest w krótkim czasie skumulowanych tak dużo dni wolnych (przerwa świąteczna, Trzech Króli, a zaraz później ferie zimowe).
Zamiast poklepać po ramieniu, lepiej dokopać
Pod artykułem pojawiło się wiele komentarzy czytelników, którzy z oburzeniem zauważali, że rodzice co roku mają ten sam problem: tak jakby nie mogli zaplanować sobie urlopów pod wolne dzieci w szkole. No i tu się rozgrzała dyskusja. Bo wielu czytelników było zdania, że jeśli oni mają źle, to inni nie mogą mieć dobrze. Albo, że wszystkim rodzicom ciężko, a nie wszyscy narzekają.
Niektórzy rodzice nie mają żadnej pomocy przy opiece i wychowaniu dziecka i starają się sobie radzić bez narzekania. Innym jednak czasami się ulewa i kiedy jest im źle, woleliby na pewno usłyszeć jakieś słowa wsparcia, a nie dodatkową krytykę, nie uważacie? Stają na głowie, godzą wychowanie z pracą zawodową i wieloma innymi obowiązkami. Nie powinno nikogo dziwić, że czasami mają dość ogromu obowiązków i zdarza im się narzekać, że z powodu zamkniętej szkoły/przedszkola muszą kombinować, jak wziąć wolne w pracy albo inaczej zorganizować opiekę dla dzieci.
Nie każdy jest rodzicem 7-latka, który jest gotowy na to, by zostać samemu w domu na 8-9 godzin, podczas gdy rodzice będą w tym czasie w pracy. Zapominamy, że dzisiejsze pokolenie rodziców jest pierwszym w historii powojennej Polski, które ma trudniej w życiu niż ich rodzice. Nie mówiąc już o zarobkach i gospodarce, wystarczy spojrzeć na to, jak dziś wychowujemy dzieci.
Wiele młodych osób żyje z dala od rodzinnych domów – mieszkają w dużych miastach, do których przyjechali na studia i do pracy, poza granicami kraju albo ich rodzice i dziadkowie nie czują potrzeby bliskiego i częstego kontaktu, więc nie chcą też pomagać przy wnukach. Dziś seniorzy coraz częściej na emeryturze rozwijają się, podróżują, korzystają z życia. Nie wszyscy mają poczucie, że ich obowiązkiem jest pomoc przy wnukach (i oczywiście mają rację), ale z drugiej strony dzisiejsze pokolenie rodziców wychowywali w dużej mierze właśnie dziadkowie.
Wychowanie wielopokoleniowe
W latach 80. i 90. żyliśmy często w rodzinach wielopokoleniowych, zdarzało się, że w jednym domu. W takim miejscu zawsze była możliwość, że kiedy rodzice byli w pracy, a dzieci miały wolne od szkoły, zajmowały się nimi babcie, ciocie i dziadkowie. Emeryci, którzy mieli wnuki, nie myśleli o podróżach, rozwoju i spotkaniach towarzyskich w takim stopniu jak jest obecnie.
Większość pomagała w wychowaniu wnuków. Często nikt tego do nich nie oczekiwał, ale takie były po prostu społeczne przyzwyczajenia. Dziś zapominamy, że rodzice są osamotnieni i muszą mierzyć się z większą liczbą wyzwań w życiu. Dlaczego więc jeszcze bardziej dokładamy im jako społeczeństwo, krytykując to, że czasami brakuje im sił i narzekają na kolejne wolne w szkole?
Jedno, co mogę powiedzieć po przeczytaniu kilkunastu nieprzychylnych komentarzy to, że naszemu społeczeństwu bez dwóch zdań brakuje empatii i życzliwości. Bez korzyści dla siebie nie umiemy poklepać kogoś po ramieniu, podnieść na duchu i powiedzieć, że jeszcze trochę, a będzie w końcu łatwiej. Zamiast tego niestety tylko sobie dokopujemy. Zobaczcie sami kilka przykładowych komentarzy:
"Nie rozumiem tych wszystkich rodziców nagle zaskoczonych przerwami w szkole. Kalendarz roku szkolnego jest dostępny już we wrześniu (na stronach gov nawet wcześniej), więc wszystko można zaplanować miesiące wcześniej. To zaskoczenie jest pospolitym brakiem myślenia i organizacji rodziców. Mam dwoje dzieci w podstawówce i jakoś nie mam problemu z organizacją".
"Teraz rodzice mają coraz mniejszą wyporność na własne dzieci. Nakłada się na to przepracowanie, mniejsza niż we wcześniejszych pokoleniach odporność na życie, brak wsparcia ze strony dziadków po bardziej wymagający model wychowania. Dodatkowo jest wiele alternatyw wobec życia domowego. Dominuje też landrynkowa wersja rodzicielstwa, wiec zderzenie z rzeczywistością bywa bolesne. Stąd u wielu ucieczka przed własnym potomstwem i żal, że inni za nas nie wychowają".
"Dzieci się wychowuje, a nie chowa. Wychowane dziecko w wieku 7-8 może spokojnie pobyć w domu samo przez kilka godzin. Hodowane nie przeżyje ani chwili bez nadzoru hodowcy".
"Trzeba zająć się własnym dzieckiem... Coś nieprawdopodobnego".
W tych wypowiedziach czuć pełno jadu, sarkazmu, krytyki. Nie dziwcie się więc, że na co dzień rodzice czują się samotni – większość z nich zamiast wsparcia w społeczeństwie, otrzymuje tylko nienawiść i negatywne emocje.