Dla dziadków wnuki to powód do dumy i radości, ale zdarza się, że z różnych powodów dzieci nie są traktowane równo i sprawiedliwie. Bywa, że jedno z wnucząt jest oczkiem w głowie babci lub dziadka. O takiej sytuacji opowiedziała nam czytelniczka Agnieszka, która była oburzona planem teściowej, który dotyczył gwiazdkowych prezentów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Co roku okres okołoświąteczny to dla mnie przede wszystkim pasmo nerwów i awantur. Wiem, że to powinien być miły, rodzinny czas, pełen magii, świątecznej muzyki i czułości bliskich. U mnie niestety mimo pełnej rodziny, kochającego męża i cudownych dzieci, to przede wszystkim irytacja spowodowana zachowaniem reszty rodziny względem moich dzieci" – zaczyna swoją wiadomość Agnieszka, mama dwójki dzieci.
"Co roku toczę z mamą i teściową walkę o słodycze w paczkach prezentowych. One nie rozumieją, że córka ma problemy z zębami i nie powinna jeść cukru nawet w niewielkich ilościach. Moi teściowie mają hopla na punkcie wnuczki, kupują jej wszystko, o czym Laura im powie. Wyobrażacie sobie więc, że kiedy jest u nich na weekend, zakaz słodyczy w ogóle nie istnieje, a ona rządzi dziadkami, jak chce.
Jej starszy brat może nie ma aż takich problemów ze słodkościami, ale nie wyobrażam sobie, żeby on coś dostał, kiedy jego siostra nie dostanie. Zawsze staram się dzieci traktować równo i sprawiedliwie, ale teściowie to mocna zaburzają. W skrócie: syn nie jest teściów oczkiem w głowie i zdarza się, że muszę im zwracać uwagę, że mają dwoje wnuków".
Prezent tylko dla wnuczki
Nasza czytelniczka zdenerwowała się, kiedy teściowa opowiedziała jej o planach na prezenty dla wnuków: "Ostatnio zadzwoniła do mnie, chcąc porozmawiać o tym, co kupić dzieciom pod choinkę. Zaczęła opowiadać, że dla Laury już zamówiła zestaw zabawek z ukochanej bajki, największy, jaki był dostępny na platformie zakupowej. Przyznała, że postanowiła zadzwonić i mnie poinformować, byśmy nie kupili jej tego samego. Pomyślałam z ironią, że jest bardzo łaskawa, że w ogóle mi powiedziała już po fakcie. Przecież mogła w ogóle się tym nie dzielić, prawda?
Najbardziej jednak wkurzyła mnie dalsza część rozmowy. Zbolałbym głosem przyznała, że w ogóle nie wie, co kupić Filipowi. Już pomijam fakt, że nigdy nie interesowała się tym, co nasz syn lubi robić i jakie ma pasje. Teraz wprost przyznała, że w ogóle nie zamierza tego stanu rzeczy zmieniać. Jej argumentem było to, że wnuk jest już duży (ma 9 lat) i ona już nie nadąża za tym, co dzieci lubią i co jest modne.
Niestety w przypadku ukochanej wnuczki nie ma takiego samego stanowiska, co bardzo mnie boli. Nienawidzę tego, że teściowie nie traktują dwójki wnuków tak samo, bo wiem, że dzieci to w końcu zauważą i będzie im przykro. Najgorsze jest to, że zaproponowała, że zrobi mi przelew i ja sama coś synowi kupię, żeby ona miała to już z głowy. Byłam oburzona i powiedziałam jej, że ma dwoje wnuków i może wypadałoby się zainteresować obydwojgiem w równym stopniu, bo Filip w końcu zobaczy, że dziadkowie mają go gdzieś.
Teściowa nie rozumiała, w czym widzę problem. Rozłączyła się obrażona i obawiam się, czy syn teraz pod choinką nie znajdzie prezentu, a po prostu kopertę z pieniędzmi, żeby sam sobie coś kupił. To przykre, ale może to i dobrze, bo tak to przynajmniej wybierze sobie coś fajnego, a nie na siłę kupiony prezent, który nie był wybierany z myślą o nim..." – Agnieszka kończy swoją wiadomość ze smutkiem.