Uczniowie wpadli w rytm nauki, a rodzicom udało się opanować trudną sztukę kontrolowania szarej rzeczywistości. Zawożenie na lekcje, zajęcia dodatkowe, a do tego ogarnianie obowiązków zawodowych i domowych to mieszanka wybuchowa. Mamy końcówkę listopada, powoli zaczynamy myśleć o Świętach Bożego Narodzenia. Dzieciaki piszą listy do Mikołaja i czekają na pierwszy śnieg. Aż tu nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, w dzienniku elektronicznym pojawia się wiadomość o bardzo zaskakującej treści.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Powrót do szarej, powakacyjnej rzeczywistości chyba dla nikogo nie był łatwym zadaniem. Bo choć rodzice nie muszą kombinować, kto i kiedy będzie zajmował się dzieckiem i w teorii oddychają z ulgą, to muszą zmierzyć się z kolejnymi wyzwaniami. By wpaść w rytm i dobrze rozplanować szkolną, przedszkolną i zawodową rzeczywistość potrzeba czasu. I kiedy wydaje się, że wszystko udało nam się opanować do perfekcji, pojawia się wiadomość, która mrozi krew w żyłach.
Worek pełen tajemnic
Macierzyństwo to jedna wielka niewiadoma. Worek przepełniony prezentami, tajemnicami, ale też rozczarowaniem i bezsilnością. Wszystkiego po trochu. Bo wiadomo, że jeśli kilka dni na horyzoncie panuje cisza i spokój, to za chwilę możemy spodziewać się prawdziwego sztormu.
A w sezonie jesienno-zimowym nic nie jest tak pewne jak katar do pasa, kaszel i osłabienie. Dzieciaki do szkół i przedszkoli przychodzą w nie najlepszej kondycji i obdarowują tymi infekcjami pozostałych uczniów.
U nas od kilku dni błoga cisza, aż się boję tego, co po niej przyniesie nam los. Jednak póki co cieszę się, że po kilku burzliwych tygodniach września i chorowitym październiku udało nam się zapanować nad codziennością. Szykujemy się do świąt i powoli zaczynamy wypatrywać Mikołaja.
Taka oto wiadomość
Usłyszałam charakterystyczny dźwięk, wiedziałam, że otrzymałam powiadomienie. Spojrzałam na ekran telefonu i wszystko stało się jasne. Wiadomość w dzienniku elektronicznym. Nadawca: nauczycielka z przedszkola.
"Uprzejmie informujemy, że przerwa wakacyjna będzie w sierpniu. Nasze przedszkole w lipcu będzie pracować. Rodziców, którzy zainteresowani są korzystaniem z przedszkola w lipcu, prosimy o zgłoszenie dziecka drogą mailową. Na zgłoszenia czekamy od 3 do 12 maja" – przeczytałam.
Coś m tu nie pasowało, bo już bardziej spodziewałabym się życzeń świątecznych niż informacji dotyczącej przerwy wakacyjnej. Sprawdziłam raz jeszcze, spojrzałam na datę. Wszystko się zgadzało.
Świąteczna atmosfera, która zaczynała rodzić się w mojej głowie, uciekła w najdalszy kąt, a pojawił się niepokój związany z dwumiesięcznym wolnym. Jejku, to już? Jak to możliwe? Kto w listopadzie myśli o wakacjach? To jakiś koszmar! Szok i niedowierzanie.
Pół żartem, pół serio: zastanawiam się, czy nauczycielki są już tak zmęczone pracą, że myślą o wolnym? A może wysyłają wiadomości zawczasu, bo mają na uwadze dobro nasze i naszych dzieci?
A Ty, co o tym myślisz? Czy taka wiadomość też by cię trochę zaniepokoiła? Napisz, proszę, na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl