Nauka matematyki w szkole jest dość mocno rozbudowana, bo wszyscy uczniowie obowiązkowo zdają ten przedmiot na egzaminie 8-klasisty oraz na maturze. Nie zawsze jednak dzieci i młodzież mają motywację, by przyswajać wiedzę z tego przedmiotu. Nasza czytelniczka uważa, że niechęć do przedmiotu jest winą polskiego systemu edukacji.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ostatnio w Mamadu opublikowaliśmy post z portalu Threads, do którego załączono mail do rodziców od nauczycielki matematyki, która była oburzona postawą swoich uczniów. Zwróciła się rodziców, bo pomogli jej zmotywować młodzież. Niestety treść wiadomości była pretensjonalna, a nauczycielka wyłącznie oskarżała uczniów. Po publikacji wielu użytkowników było oburzonych postawą matematyczki.
Jej słowa oburzyły też naszych czytelników: dostaliśmy dużo maili od rodziców, którzy również mają dzieci w wieku szkolnym i zechcieli się podzielić swoją opinią na temat postawy nauczycielki. Część zdecydowała się także opowiedzieć o doświadczeniach swoich dzieci w szkole. W redakcyjnej skrzynce pojawił się też mail pani Grażyny:
"Nigdy nie byłam fanką matematyki, moja córka również (była zadowolona, że zdawała maturę w roku bez konieczności zdawania matematyki) i myślę, że także spora część młodzieży nie przepada za matematyką. Ogólnie większość młodzieży nie chce się uczyć, a matematyka szczególnie do tego nie zachęca i nie ma tu nic do rzeczy umiejętność nauczyciela" – rozpoczyna się wiadomość czytelniczki.
"Matematyka jest nauką suchą i mnie przydaje mi się tylko umiejętność korzystania z obliczania procentów (bardzo pożyteczna). Ogólnie, większość przedmiotów powinna być okrojona do podstaw, a kto przejawia szczególne talenty w jakiejś dziedzinie, ten zawsze znajdzie możliwości do ich rozwijania (np. szkolne kółka zainteresowań, a potem olimpiady)... Wilk syty i owca cała".
Warto inspirować się innymi
Dlaczego nie korzystamy z doświadczeń innych państw? Pani Grażyna jest zdania, że na świecie są systemy, które działają lepiej, skupiają się na indywidualnym rozwoju, a nie wkuwaniu na pamięć niepotrzebnego w codziennym życiu materiału.
"Właśnie tak działa oświata w krajach innych, np. USA, gdzie ogólny poziom oświaty może nie jest najwyższy, ale dzieci uczą się podstaw przedmiotów i wtedy mają więcej czasu, by skupiać się na swoich zdolnościach, stając się specjalistami w swojej dziedzinie i podnosząc w ten sposób poziom zamożności kraju.
Jak z tego widać presja, by wtłaczać ogrom wiadomości ze wszystkich przedmiotów wszystkim, nie działa. [...] dajmy więcej czasu na rozwijanie talentów. Co z tego, że UK (Wielka Brytania) ma niższy ogólny poziom oświaty, jak to kraj zamożniejszy od Polski właśnie dlatego, że planuje kształcenie mądrze i kierunkowo. I nie narzekają na przepracowanie uczniów pracą po szkole" – kończy swoją wiadomość pani Grażyna.
A jakie jest wasze zdanie o polskiej edukacji? Czy faktycznie warto byłoby okroić podstawy programowe, których tak bardzo dotychczas nie chciał ruszać MEN? Czy rozwój w wybranych dziedzinach i większa indywidualność pomogłyby w tym, by uczniowie skuteczniej się uczyli i stawali się ekspertami w konkretnych dziedzinach? Chętnie poznam opinię innych rodziców na ten temat: martyna.pstrąg-jaworska@mamadu.pl lub na redakcyjnej skrzynce: mamadu@natemat.pl.