Z pozoru niewinne straszenie dzieci może zaowocować zaburzeniem zaufania do rodziców i utratą umiejętności odróżniania fikcji od rzeczywistości, ostrzegają eksperci. Anonimowa mama dzieli się swoimi doświadczeniami, przyznając, że czasem stosuje groźby wobec dziecka, by "zachować zdrowie psychiczne" i "uniknąć chaosu". Nie bierzcie z niej przykładu!
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Dziś wszyscy mówimy, że straszenie dzieci to przemoc. Że nie wolno tego robić, bo to zostawia ślady w psychice, bo to szantaż emocjonalny, bo to wyraz naszej bezradności. Ale czy naprawdę nikt nie powie głośno, że czasem to po prostu działa? Że są sytuacje, kiedy tłumaczenia, prośby i cierpliwość zawodzą, a jedynym wyjściem, by nie oszaleć, jest wypowiedzenie magicznej groźby?
Tak, przyznaję – zdarza mi się straszyć swoje dziecko. Wiem, że w dzisiejszych czasach takie wyznanie brzmi jak wyrok skazujący, ale czy naprawdę jestem jedyna? Nie sądzę. Wystarczy chwilę porozmawiać z innymi rodzicami, by zobaczyć, że większość z nas to robi – choćby w formie lekkiej groźby: 'Jak nie sprzątniesz zabawek, to ci je zabiorę' albo 'Jeśli teraz nie przestaniesz, nie będzie bajki na dobranoc'. Czy to oznacza, że nie kocham swojego dziecka? Oczywiście, że nie. To oznacza, że jestem tylko człowiekiem.
To przecież działa!
Moja córka ma niespożyte pokłady energii i bywa niesforna. Są dni, kiedy każda moja prośba odbija się od niej jak piłeczka od ściany. Tłumaczę, proszę, powtarzam dziesięć razy, a ona dalej robi swoje. I tak, po dziesiątej prośbie, kiedy widzę, że zaraz osiwieję, rzucam: 'Zaraz zadzwonię do taty' albo 'Nie pójdziesz do koleżanki, jeśli nie zaczniesz się słuchać'. I nagle – magia! – działa. I to, co od 30 minut było niemożliwe, nagle staje się do zrobienia.
Nie twierdzę, że straszenie to idealna metoda wychowawcza. Daleko mi do przekonania, że zawsze jest to najlepsze wyjście. Ale powiedzmy sobie szczerze – ilu z nas jest w stanie być zawsze cierpliwymi i idealnymi rodzicami? Ilu nigdy nie podnosi głosu, nie rzuca groźby czy nie wybucha ze zmęczenia? Dzieci to cudowny dar, ale też ogromne wyzwanie. Ważne jest dobro dziecka, ale co z naszym zdrowiem psychicznym? Czy jako rodzice nie mamy prawa do błędów?
Tylko to czasem ratuje stację
Wiem, że wielu rodziców potępia takie metody, ale widzę w tym sporo hipokryzji. Czy naprawdę nigdy nie zdarzyło się wam powiedzieć: 'Nie dostaniesz deseru, jeśli nie zjesz obiadu'? albo: 'Jak nie będziesz grzeczny, nie pojedziemy na plac zabaw'? Czasem mam wrażenie, że świat idealnych rodziców z internetu to jedna wielka fasada. W rzeczywistości każdy z nas stosuje wychowawcze skróty, by przetrwać dzień.
Nie chodzi o to, by pójść na łatwiznę i straszyć dzieci przy każdej okazji. Chodzi o to, by znaleźć balans. Straszenie w umiarze, podobnie jak wiele innych rzeczy, jest dla ludzi. Kiedy czujemy, że zaraz eksplodujemy, czasem jedno zdanie może uratować sytuację. Nie ma w tym nic złego, dopóki pamiętamy o miłości, wsparciu i rozmowie".