Czy zdarzyło ci się stać przed szafą pełną ubrań i twierdzić, że nie masz co na siebie założyć? Nagle nic nie pasuje, nie możesz stworzyć fajnego połączenia i w ogóle masz poczucie, że kupujesz same beznadziejne ciuchy. O tym, jak problematyczne jest utrzymanie porządku w szafie, wszystkie doskonale wiemy. Jednak sprawcą jest tutaj jeszcze jedna rzecz. Wiesz, co mam na myśli?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Doskonale zorganizowana i uporządkowana szafa ułatwia życie, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Ubrania poukładane kategoriami i kolorami to chyba marzenie każdej z nas. Ale dlaczego tak trudne do zrealizowania?
Magiczne krzesło
Jesteśmy w biegu, wiecznym niedoczasie. Wpadamy do domu, zrzucamy koszulę i zakładamy dres. Nie mamy czasu odwiesić ubrań do szafy i rzucamy je na krzesło, to, które znajduje się niemalże w każdym polskim domu i jest głównym winowajcą artystycznego nieładu.
Z dnia na dzień sterta powiększa się i przybiera monstrualne rozmiary. Zdarza się, że mąż/partner, a także i dzieci idą w twoje ślady. Na krześle lądują ubrania, które nie są brudne, ale nie są też już pierwszej świeżości. Takie "perełki", z którymi nie wiadomo co zrobić. Założyć, wrzucić do prania?
Jak utrzymać porządek w szafie?
Przypuszczam, że "magiczne" krzesło, które skrywa najróżniejsze stylizacje, omijasz szerokim łukiem. Przyznaję, kiedy przechodziłam obok swojego "zbiorowiska", odwracałam wzrok. W końcu przyszedł dzień, w którym postanowiłam stawić czoła wyzwaniu i wzięłam byka za rogi.
Ubrania nie tylko uporządkowałam, ale też kupiłam coś, co wiedziałam, że ułatwi mi życie. Żałuję tylko jednej rzeczy, że zrobiłam to tak późno. Haczyki i wolne wieszaki: to one zmobilizowały mnie do odwieszania ciuchów na miejsce. A żeby nie kusić losu, to nieszczęsne krzesło wyniosłam z sypialni.
Nie mam problemu z narastającą stertą ubrań, a skompletowanie stylizacji stało się (o dziwo) łatwiejsze.
Podzieliłam szafę na strefy i teraz od razu po jej otwarciu wiem, gdzie znajdują się bluzki, spodnie, koszule, a gdzie moje ulubione dresy i ciuchy po domu. Przejrzałam ubrania i pozbyłam się tych zniszczonych i za małych. Dałam jeszcze jedną szansę tym, których nie nosiłam od dłuższego czasu. Przyjęłam, że jeśli nie założę ich przez kolejne trzy miesiące, dam im drugie życie. Tak chyba będzie sprawiedliwie, może komuś jeszcze posłużą.
Kupiłam też organizery, w których trzymam bieliznę, paski i rękawiczki. Nie tworzę bałaganu wokół siebie, a świecę przykładem. Mam nadzieję, że dzieci niedługo pójdą moim śladem. Póki co muszę jeszcze nad tym popracować.