Awantura o przedszkolne mikołajki. "Zachowanie dyrekcji to hipokryzja"
Redakcja MamaDu
13 listopada 2024, 12:57·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 listopada 2024, 12:57
Organizacja przedszkolnych mikołajek to nie lada wyzwanie. Trzeba dla kilkulatków zorganizować świętego mikołaja, który je odwiedzi, zrobić składkę i kupić odpowiednie prezenty. Nasza czytelniczka jest zawiedziona, bo w przedszkolu jej dzieci w tym roku taki tradycyjnych mikołajek nie będzie.
Reklama.
Reklama.
Zakazy i ograniczenia
"Moje dzieci chodzą do dużego gminnego przedszkola, w którym dyrektorką jest nauczycielka, która pracowała tam jeszcze, kiedy ja byłam przedszkolakiem 30 lat temu. Kobieta jest bardzo ciepła, uśmiechnięta, czuła dla dzieci i one wszystkie ją uwielbiają. Niestety jako osoba zarządzająca placówką w ostatnich latach nie ma aż takiego uznania" – zaczyna swoją wiadomość mama trójki dzieci.
"Najpierw w poprzednim roku zabroniła organizować w przedszkolu Dzień Chłopaka i Dzień Kobiet – to znaczy dzieci i panie mogli świętować, ale bez składek pieniężnych na prezenty dla kilkulatków. Może to i fajny pomysł na naukę, że nie liczą się materialne przedmioty i drogie prezenty. Niestety zamiast drobiazgów wszystkie dzieci od dyrektorki podczas tych świąt dostały słodycze. Nawet te, które z powodów zdrowotnych czekolady nie mogą jeść.
W kolejnym roku pojawiły się sprzeciwy od Rady Rodziców dotyczące składek na Dzień Dziecka i mikołajki. Dlatego w tym roku dyrektorka poinformowała wszystkich rodziców i nauczycieli, że nie będzie dla dzieci prezentów mikołajkowych. Nie tylko takich, które zostaną kupione z pieniędzy na Radę Rodziców, ale również zabroniono robienia składek na prezenty, które kupią rodzice. Dyrektorka tłumaczyła decyzję tym, że niektórzy skarżyli się, że publiczne przedszkole wcale nie jest bezpłatne, bo właśnie takie składki pochłaniają ogromną część ich budżetu".
Nie będzie prezentów
Mama przedszkolaków jest zniesmaczona: "Plan jest taki, że zamiast prezentów wręczanych w grupach, które zasponsorują rodzice, przedszkolaki będą miały w salach przygotowane tematyczne krainy związane z wioską świętego mikołaja. Dzieci mają dostać mapy, wykonywać zadania i zbierać pieczątki. Świetny pomysł, ale wyobrażam sobie, ile dodatkowej pracy będą miały przy tym nauczycielki i już im współczuję.
Dodatkowo ostatnio w związku z organizacją tych mikołajek pojawiło się ogłoszenie w przedszkolu. 6 grudnia, kiedy mikołajki będą odbywały się w przedszkolu, rodzice mają zapewnić kilkulatkom prezenty w domu, bo taką informację dostaną dzieci. Dodatkowo wszystkie przedszkolaki muszą być ubrane w stroje elfów: muszą mieć zielone spodnie, czerwone bluzki i charakterystyczną czapkę.
Kiedy przeczytałam ten komunikat, aż się we mnie zagotowało. Z jednej strony dyrekcja zabroniła organizowania przebranego mikołaja i składek na prezenty, by było oszczędniej. Z drugiej strony prawie każdy rodzic musi kupić czapkę elfa, czerwoną bluzkę i zielone spodnie dla dzieci (nie wierzę, że wszyscy już takie w szafach dzieci mają). Skończy się więc na wydatku podobnym do tego, jaki mieliby rodzice, kupując dzieciom prezenty. Część pewnie ma odpowiednie spodnie i bluzki, ale na pewno nie wszyscy.
Po co mówić o oszczędzaniu i zakazywać czegoś, skoro później robi się coś zupełnie odwrotnego? Wyobrażam sobie, że takie przeżycie będzie dla dzieci ciekawe i niepowtarzalne. Z drugiej strony to hipokryzja, że nie wolno zrobić składki na prezent, bo chodzi o oszczędzanie, ale prosić o kupowanie strojów na jeden raz można. I nikt z tym problemu nie ma..." – podsumowuje zirytowana mama przedszkolaków.