Słowa pozostawiają w nas trwały ślad. Te naładowane pozytywną energią budują od środka, a negatywne niszczą i rujnują wszystko, co udało się wypracować. Z mocy tego, co mówimy do dziecka, doskonale zdajemy sobie sprawę, dlatego niektórych zwrotów, słów i wyrażeń unikamy jak ognia. Jednak czy aby na pewno, wszystko to, czego się tak boimy, ma krzywdzącą moc?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Spotykamy się z niesprawiedliwością, nierównym traktowaniem, wytykaniem błędów, a czasami i poniżaniem. Świat, choć skrywa w sobie wiele ciepłych barw, ma drugie, mroczne dno, przed którym za wszelką cenę chcemy uchronić dzieci.
To jedno słowo
Słowo "nie" rozbudza w nas nieprzyjemne emocje. Kojarzy się z czymś negatywnym, krzywdzącym, a nawet obezwładniającym. Niekiedy przywołuje wspomnienia, o których chciałybyśmy zapomnieć. Przypuszczam, że właśnie z tego powodu wielu rodziców tak bardzo boi się i za wszelką cenę unika mówienia dzieciom "nie".
Rodzice obawiają się konfliktu, chcą uniknąć kłótni dlatego, zamiast zaprzeczyć i postawić na swoim, przytakują i akceptują prośbę dziecka. Dla świętego spokoju, by nie patrzeć na płacz, histerię i żal, włożą do sklepowego koszyka kolejny wóz strażacki, lalkę czy czekoladowego batona. Niby mieli z dzieckiem umowę, ustalili, że podczas tych zakupów w koszyku lądują tylko najpotrzebniejsze rzeczy, no ale każdy przecież może zmienić zdanie i ulec. Brzmi znajomo?
Współczesny świat postawił nam, rodzicom, wysoko poprzeczkę. A my za wszelką cenę staramy się ją przeskoczyć. Nie dajemy sobie taryfy ulgowej, nie zwalniamy i wciąż jesteśmy na najwyższych obrotach. Dążymy do bycia perfekcyjnym rodzicem i zapominamy, że takowy nie istnieje.
Nie mówimy "nie", bo chcemy zaspokoić wszystkie potrzeby dziecka, chcemy sprostać jego oczekiwaniom i wymaganiom (czasami nawet irracjonalnym). Nie chcemy, by ktoś zabrał nam plakietkę najlepszej mamy/najlepszego taty na świecie. Chcemy, by nasze dzieci były szczęśliwe i wpadamy w pułapkę, z której nie potrafimy się wydostać.
Nie ma się czego bać
Słowo "nie", nie zawsze nacechowane jest negatywną anergią. To za jego pomocą egzekwujemy wyznaczone granice, uczymy, co jest dobre, a co złe, pokazujemy, jakie zachowania akceptujemy, a na jakie nie ma naszego przyzwolenia.
Brak granic nie wnosi do życia niczego dobrego, a sprawia, że dziecko staje się zagubione, zmieszane i nie wie, w którym kierunku pójść. "Nie" użyte we właściwy sposób i w odpowiednim kontekście uczy cierpliwości, uwagi i zapewnia wewnętrzny spokój. Pokazuje, jak ważny jest szacunek, empatia i przestrzeganie pewnych zasad.
Kwestię tę poruszyła w mediach społecznościowych psycholog Ewa Sękowska-Molga, która opublikowała bardzo wartościowy wpis.
Słowo "nie" przygotowuje na trudniejsze momenty w życiu, przed którymi choć nie wiem, jakbyśmy się starały, nie da się do końca uchronić dziecka. W pierwszych latach życia być może, ale na dłuższą metę to nie jest możliwe.
"Nie" odgrywa ważną rolę w wychowaniu dziecka. Jest nieodłącznym elementem życia, którego nie da się uniknąć. I co ważne: "nie", odmowa i wyznaczanie granic, nie są oznaką braku miłości, troski i szacunku. Wręcz przeciwnie, są jednymi z ważniejszych rzeczy i umiejętności, jakie możemy przekazać dziecku.