W niektórych przedszkolach odbywają się spotkania z rodzicami maluchów, którzy opowiadają o swojej pracy zawodowej. Napisała do nas mama 5-latka, który miał takie spotkanie z panem policjantem. Kobieta nie wierzyła, że rodzice godzą się na pomysł, który pojawił się w związku z pojawieniem się śledczego w placówce.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Mój syn jest przedszkolakiem, obecnie chodzi do grupy 5-latków i naprawdę uwielbia przedszkole. Jesteśmy z mężem bardzo zadowoleni z placówki, do której synek chodzi, o czym świadczyć może fakt, że starsza córeczka, która teraz jest już uczennicą szkoły podstawowej, chodziła również do tego samego przedszkola. To prywatna placówka, ale stosunkowo niedroga jak na warszawskie realia, a do tego mamy ją dosłownie kilkadziesiąt kroków od domu" – zaczyna swój list pani Maria, mama przedszkolaka.
"Pracują tam też te same panie, które były nauczycielkami córki, więc dla syna atmosfera jest przyjazna i czuje się tam bezpiecznie. Panują tam też zasady, które nam odpowiadają, np. z okazji urodzin dzieciaki mogą zorganizować niewielkie przyjęcie w ciągu dnia, dzięki czemu nie muszę w domu organizować drugiej imprezy dla przedszkolaków.
W tym roku szkolnym nauczycielki syna wymyśliły też specjalne projekty, w których uczestniczą rodzice dzieci. Jednym z nich jest co 2-tygodniowe spotkanie, na które matki i ojcowie przychodzą do kilkulatków na zajęcia i czytają im książkę, którą sami wybrali. Często są to klasyki literatury dziecięcej, ale wielu rodziców sięga też nostalgicznie po książki, które zachwycały ich kiedy sami byli małymi dziećmi".
"Mój tata jest policjantem"
Nasza czytelniczka opowiada też o drugich zajęciach: "Drugim projektem są wizyty rodziców, którzy prowadzą krótkie zajęcia z dziećmi na temat swojej pracy zawodowej. Dzięki temu maluchy poznają różne profesje i mogą zapytać, jak w praktyce wygląda praca w urzędzie, szkole czy w wydawnictwie książkowym. Ostatnio na takie zajęcia miał do przedszkola przyjść tata jednego chłopca, który pracuje w policji.
Mężczyzna jest czynnym policjantem pracującym w Wydziale Kryminalnym, więc jego praca jest dość ciekawa, ale również nieco przerażająca. Chociaż w oczach dzieci ten pan jest super silnym bohaterem, który łapie przestępców i raczej budzi w dzieciakach podziw niż strach. Zanim pojawił się jednak na spotkaniu z przedszkolakami, na naszej grupie dla rodziców pojawiła się dyskusja związana z jego wystąpieniem.
Rodzice żywo i na poważnie dyskutowali o tym, czy 5-latkom można pokazać broń i opowiedzieć szczerze o tym, jak wygląda praca śledczego. Nie jestem za tym, żeby okłamywać dzieci i opowiadać im bajki o tym, jak policja tropi przestępców i ich ściga, ale myślę, że jednak przynoszenie broni (nawet jeśli to funkcjonariusz policji i osoba niekarana) to jednak lekka przesada. Jestem za tym, żeby uświadamiać dzieci o zagrożeniach, ale nie wydaje mi się, żeby była aż taka potrzeba, żeby 5-latki miały bezpośredni kontakt z bronią.
Oczywiście wielu rodziców było zdania, że przesadzam, że broń nie będzie naładowana. Stanęło na szczęście na tym, że jeśli nie wszyscy rodzice wyrażają zgodę, to nie ma mowy o pokazywaniu broni. Jestem jednak w ogóle w szoku, że dla części ojców i matek pistolet w przedszkolu nie jest powodem do zdenerwowania" – kończy swoją wiadomość mama 5-latka.