Wypowiedź kardynała Kazimierza Nycza, w której jednoznacznie stwierdził, że lekcje religii powinny być obowiązkowe dla wszystkich uczniów, wzbudziła wiele kontrowersji. Zastanawiam się, czy Kościół ma prawo wchodzić z butami w nasze życie i decydować o tym, na jakie zajęcia będzie uczęszczało nasze dziecko? Rodzice nie kryją swojego oburzenia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Jedna godzina lekcji religii w tygodniu powinna być absolutnie obowiązkowa dla wszystkich uczniów, skoro żyjemy w cywilizacji europejskiej – w rozmowie z PAP zaproponował kardynał Nycz. Przesada czy uzasadniona i mądra decyzja? Rodzice, z którymi poruszyłam ten temat, są jednomyślni.
Tak jest teraz
To my, rodzice, jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie swoich dzieci. To my pomagamy im wybrać najlepszą ścieżkę i zwracamy ich uwagę na istotne i ważne (w naszym odczuciu) kwestie. Zatrzymajmy się przy katechezie, czyli po prostu lekcjach religii i etyki w szkole.
Póki co, zajęcia te są fakultatywne. Rodzice mają możliwość wyboru i mogą zadecydować, czy dziecko będzie uczęszczać na lekcje religii/etyki, czy też nie. Co więcej, Ministerstwo Edukacji przygotowało już projekt nowelizacji, który kilka dni temu trafił do konsultacji.
Szykują się zmiany, być może już od przyszłego roku szkolnego tj. od września 2025 roku: w szkołach podstawowych i średnich lekcja religii będzie odbywała się w wymiarze 1 godziny tygodniowo, a nie jak jest dotychczas 2 godzin. Takie są plany, ale jak widać, Kościół nie daje za wygraną i próbuje "postawić na swoim", co niektórym rodzicom bardzo się nie spodobało.
Oni chyba oszaleli!
Wprowadzenie obowiązkowych lekcji religii dla wszystkich uczniów, niezależnie od ich wyznań czy przekonań, jest chyba posunięciem się o jeden krok za daleko. W miniony weekend miało miejsce spotkanie integracyjne uczniów (a także rodziców) z klasy mojego syna. Zamiast koncentrować się na tym, co przyjemne i w miłej atmosferze spędzać czas, poruszaliśmy trudne, ale jakże istotne tematy.
Wypowiedź kard. Nycza była numerem jeden.
– Być może dla osób wierzących i praktykujących obowiązkowe lekcje religii są dobrym pomysłem. Ale nie dla nas. Kościół za dużo namieszał w naszym życiu, dlatego nasza córka na lekcje religii nie chodzi i nie wyobrażam sobie, żeby miało być inaczej. Jak można zmuszać kogoś do wiary? To karygodne – powiedziała jedna z mam.
Na rozwój wydarzeń nie trzeba było długo czekać, bo pozostali rodzice szybko podchwycili temat. Ci, których dzieci uczęszczają na lekcję religii też (o dziwo), nie kryli swojego oburzenia.
– Żyjemy w XXI wieku, każdy powinien mieć prawo wyboru. Tamara chodzi na religię, ale zapisaliśmy ją na lekcje z własnej i nieprzymuszonej woli. Narzucanie religii w państwie świeckim to brak jakiegokolwiek poszanowania różnorodności. To krok w tył – dodał jeden z ojców.
Dyskusja była długa i burzliwa. Jednak niezależnie od poglądów, przekonań i wyznawanej wiary, wszyscy rodzice byli jednomyślni: nikt nie ma prawa nakłaniać naszych dzieci do wiary i nikt nie może decydować za nas, w jakich zajęciach nasze dzieci będą brały udział. Szanujmy się drodzy państwo.
Z chęcią poznam twoje zdanie w tym temacie. Napisz, proszę, na adres: klaudia.kierzkowska@mamadu.pl