Współczesne nastolatki wiedzą o życiu więcej, niż my wiedzieliśmy w ich wieku. Doskonale odnajdują się w świecie wirtualnym, a nowe technologie nie są im obce. Przecież towarzyszą im niemalże od maleńkości. Jednak jest coś, co budzi w nich wewnętrzny lęk: świat realny i codzienne obowiązki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Współczesne nastolatki z niezwykłą łatwością poruszają się po świecie wirtualnym. Przeskakują z jednej aplikacji w drugą. Przełączają okna, wysyłają mnóstwo wiadomości. Czyją się w nim jak ryby w wodzie. Są zwinne, szybkie, a przy tym bardzo naturalne i swobodne. Sytuacja zaczyna komplikować się w momencie, w którym przecierają oczy i budzą się w świecie rzeczywistym.
Taka rozpieszczona
Otrzymaliśmy list od jednej z czytelniczek. Mamy 13-latniej Julki. Przyznaję, że momentami było mi do śmiechu, a może raczej był to śmiech przez łzy?
"Nie będę owijała w bawełnę. Julka to rozpieszczona nastolatka, która od lat ma podtykane pod nos dosłownie wszystko. To nasze jedyne dziecko, dlatego może ją tak rozpieściliśmy. Od urodzenia wszyscy byli wpatrzeni w nią jak w obraz, no i mamy teraz tego efekty.
Babcie zawsze podziwiały jej anielską urodę, blond włosy robiły robotę. Tata, który często wyjeżdżał w delegacje służbowe, zawsze obdarowywał ją prezentami. Dostawała niemalże wszystko, o czym zamarzyła. Tylko ja (czasami) od niej czegoś wymagałam.
Julka to dobra uczennica, dużo czasu spędza w książkach, choć ostatnio zauważyłam, że telefon i komputer wzięły górę. Denerwuję się, gdy wieczorami, zamiast odpocząć, przegląda te wszystkie media społecznościowe. Koniec końców stwierdziłam, że czas na zmiany.
Codzienne obowiązki
Julka to już duża dziewczyna, za kilka lat wyprowadzi się z domu i pojedzie na studia. Nadszedł czas na jakieś domowe obowiązki, no cokolwiek. Stwierdziłam, że zaczniemy od kuchni, a dokładniej przygotowywania kolacji.
Chciałam, by Julka już po odrobieniu lekcji sama robiła sobie kanapki. Nawet najprostsze: z masłem i dżemem, masłem i serem żółtym. Nic trudnego, trzeba ukroić kromkę chleba, posmarować ją masłem i położyć plaster sera. Zero filozofii.
Julka nawet się nie sprzeciwiała, a podeszła do tego ze spokojem, może nawet ciekawością. No i się zaczęło. Wzięła nóż do ręki i zaczęła kroić. Pierwsza kromka gruba, chyba z 3 cm, dobrze, że się nie zniechęciła. Próbuje dalej. Druga kromka tak cienka, że od razu się rozleciała. Ukroiła jeszcze chyba ze trzy, ale żadna nie wyglądała 'normalnie'.
Dobrze, że chleb się skończył, bo my mi cały zmarnowała. Na koniec się wkurzyła, rzuciła nożem i krzyknęła, że ona to już nie jest głodna i ma dość. Wyszła z kuchni, a ja się załamałam. Popatrzyłam na to wszystko i zwątpiłam. Zwątpiłam we współczesne pokolenie nastolatków, zwątpiłam w swoją córkę i swoje umiejętności wychowawcze.
Poniosłam klęskę? Być może. A może to nie moja wina, tylko współczesnego pokolenia, które nie ma chęci na naukę domowych obowiązków? Pokolenia, które z niespotykaną obojętnością podchodzi do przyziemnych spraw?
A i żeby nie było, te kromki przerobiłam na grzanki do zupy, bo nie lubię marnować jedzenia".